Pierwszym etapem były Stańczyki (54°17'44.9"N 22°39'19.7"E), mała, wręcz mikroskopijna wieś w województwie Warmińsko-Mazurskim. Miejsce to jest znane z tego, że znajdują się tu gigantyczne wiadukty o długości 180 m, wysokości do 36, 5 m, zaliczane do najbardziej imponujących zabytków architektury kolejowej w naszym kraju. Powstały, aby umożliwić przekroczenie rzeki Błędzianki. Pierwszy most – południowy powstał w okresie 1912 – 1917, drugi – północny został oddany do użytku w roku 1918. Koncepcja budowy mostów podwójnych (Doppelbrücke), zrodziła się po doświadczeniach I wojny, gdyż podwójne budowle były trudniejsze do zniszczenia przez saperów i coraz groźniejsze lotnictwo.
Wiadukty służyły pierwotnie przewozom osobowym na linii kolejowej Gołdap – Żytkiejmy. Na trasie kursowały też pociągi towarowe przewożące głównie drewno z okolicznych lasów, a w latach 40. XX wieku również kamienie m.in. do budowy kwatery Hitlera Wilczy Szaniec w Gierłoży. Linia została rozebrana przez oddziały trofiejne Armii Czerwonej w 1945 r.
Wiadukty w Stańczykach








Widok z wiaduktu na parking (bezpłatny)

Tuż przy wiaduktach jest trawiaste pole biwakowe i widziałem stojącego na nim kampera, ale nie wiem jakie na nim są wygody i ile trzeba zapłacić za pobyt.
Po Stańczykach przyszła kolej na siedlisko młyńskie Turtul (54°13'17,538"N 22°48'38,040"E) przysiółek wsi Malesowizna, siedzibę Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Nazwa miejsca ma pochodzić od nazwiska młynarza, ale całkiem jest możliwe, że pochodzi od stuku młyńskiego koła. Młyn murowany, był czynny do 1963 roku. Obecnie zachowała się jego część gospodarcza z domem mieszkalnym, zbudowanym z cegły w 1933 roku. Całość tego obiektu zajmuje Zarząd Suwalskiego Parku Krajobrazowego.
Z młyna zaś pozostały jedynie ruiny murów, a przed nimi grobla i stawidło młyńskie - spiętrzające wody Czarnej Hańczy. Kampera postawiłem na niewielkim (darmowym) parkingu przed zabudowaniami Parku Krajobrazowego. W tygodniu idealne, spokojne i bezpieczne miejsce na postój. W dni wolne jest nieco gorzej, z uwagi na większy ruch samochodów i ludzi, odwiedzających ścieżki edukacyjne parku krajobrazowego.
Turtul - miejsce naszego postoju




Jeziorko młyńskie powstałe w wyniku spiętrzenia wód rzeki Czarna Hańcza

Farma wiatrakowa widziana ze wzgórza górującego nad przysiółkiem Turtul

Przy parkingu znajduje się bardzo czysta Toy-Toy –ka, a pracownicy Parku Krajobrazowego w czasie jego pracy ( godz. 9ºº- 17ºº) umożliwiają uzupełnienie wody pitnej w zbiorniku.
Po smacznie przespanej nocy, niedzielnym rankiem, korzystając z zakupionych mapek (za 1.00 PLN otrzymałem 3 szt. mapek z trasami rowerowymi) wybraliśmy się na rowerową przejażdżkę wokół jeziora Hańcza. Wg mapki powinniśmy przejechać około 20 km średnio trudnej trasy. Pierwszym wyzwaniem było wspięcie się na wzniesienie górujące nad młyńskim jeziorkiem.

Później już było łatwiej. Chociaż skłamałbym mówiąc, że było łatwo. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy Bachanowo ze znajdującym się tam głazowiskiem.


Oczywiście zajrzeliśmy też na kąpielisko urządzone w Bachanowie nad jeziorem Hańcza.


A to jest korek, który zatrzymuje wodę w jeziorze, podobnie jak korek w wannie.





W centrum Suwalszczyzny natrafiłem na miasto portowe Litwy

Odwiedziliśmy też molennę Staroobrzędowców w Wodziłkach z IXXw
Staroobrzędowcy nazywani też starowiercami, raskolnikami lub filiponami są odłamem prawosławia. Nie pogodzili się z reformami religijnymi patriarchy Nikona i pozostali przy dawnych obrzędach. Do Polski przybyli uciekając przed prześladowaniami, które spotkały ich w carskiej Rosji. Dziś molenna ta nadal służy jako miejsce modlitwy kilku rodzinom staroobrzędowców, ale na co dzień wnętrze jest zamknięte dla zwiedzających.

Przyjemna atmosfera rowerowej przejażdżki, zakończyła się dla mnie z chwilą, gdy oznajmiłem mojej lepszej połowie, że pomyliłem nieco trasę i zamiast 20 km, musimy przejechać kilometrów 50. Moja pomyłka stała się trochę mniejsza, gdy okazało się, że dzięki niej mogliśmy zakupić w jednym z gospodarstw bardzo smaczne podlaskie sery podpuszczkowe o różnych smakach.. Po przyjeździe do „bazy” zjedliśmy późny obiad, a po sklarowaniu kampera i uzupełnieniu niezbędnych mu „płynów ustrojowych”, udaliśmy się na zasłużony odpoczynek, aby z nowym zasobem sił kontynuować naszą podroż.
Ciąg dalszy nastąpi (oczywiście gdy znajdę chwilę czasu aby kontynuować relację).
Tutaj dalsza część relacji - cz. 2