Następnego dnia rano idziemy zwiedzać „Wesoły cmentarz” (Cimitirul Vesel, ) główną atrakcję Sapanty. W Europie śmierć jest raczej smutna. W Sapancie jest jednak inaczej. Na cmentarz wiedzie kolorowa brama, za którą widać wesołe, drewniane nagrobki i spacerujących pośród nich uśmiechniętych ludzi. Odpowiedzialny za ten przedziwny stan rzeczy jest miejscowy artysta - Ioan Stan Patraş, który w roku 1935 wyrzeźbił tutaj pierwszy wesoły nagrobek. Najwyraźniej ten sposób uwiecznienia bliskich przypadł do gustu mieszkańcom wioski, bo zanim artysta zmarł w roku 1977 cmentarz był już pełen kolorowych pomników. Zwyczaj utrwalił się tak mocno, że po śmierci Patraşa zastąpił go jego uczeń - Dumitru Pop. Dominujący na cmentarzu odcień koloru niebieskiego doczekał się nawet własnej nazwy - alabastru din Săpânţa, czyli błękitu z Săpânţy. Na kolorowych nagrobkach uwieczniono scenki z życia mieszkańców wioski, z których można się dowiedzieć jak zarabiali na życie, kim byli i jakie mieli słabości. Kolorowym malunkom zawsze towarzyszą epitafia, bardzo odbiegające treścią od tekstów, które widzimy na naszych cmentarzach. Jedno ze znajdujących się na cmentarzu epitafiów brzmi:
„Tu leży moja teściowa, gdyby pożyła rok dłużej, leżałbym tu ja.”
Każdy z cmentarnych krzyży, bogato zdobiony motywami roślinnymi i geometrycznymi, jest unikalnym dziełem sztuki.
Źródło libertas.pl
W drodze do „Wesołego cmentarza” – ozdobna brama wjazdowa do jednego z gospodarstw
Nagrobki „Wesołego cmentarza”
Zaraz przy cmentarzu znajduje się murowana cerkiew z 1886 roku, niestety akurat trwał remont i rusztowania zasłaniały widok.
Po powrocie na kemping i sklarowaniu kampera, wyruszamy drogą wiodącą doliną rzeki Izy do Viseu de Sus, przy okazji odwiedzając Sighetu Marmaţei i Barasanę.
Przed opuszczeniem Sapanty oglądamy monastyr Sapanta-Peri, który rzekomo jest najwyższym drewnianym kościołem na świecie – wieża ma aż 78 metrów wysokości. Następny przystanek to miasto Sighetu Marmaţiei (Syhot Maramorski)
Monastyr Sapanta-Peri. Niestety z powodu dużej wysokości wieży monastyru, trudno było „sfocić” go w całej okazałości, bo po prostu nie mieścił się w kadrze
Do Sighetu Marmaţiei pojechaliśmy, aby zobaczyć Memoriał – Miejsce Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu (nazwa rumuńska: Memorialul Victimelor Comunismului şi al Rezistenţei). Muzeum mieści się przy ulicy Corneliu Coposu 4 i powstało w 2000 roku we wnętrzach dawnego więzienia Sighet, zbudowanego w 1897 przez administrację austro-węgierską. Od 1945 roku była to katownia komunistycznych władz rumuńskich. Więzienie stało się miejscem odosobnienia dla byłych uciekinierów ze Związku Radzieckiego, studentów, uczniów i miejscowych chłopów. W maju 1950 trafiło tam ponad sto osób – elita kraju, w tym byli ministrowie, naukowcy, ekonomiści, oficerowie, historycy, dziennikarze, politycy, księża i biskupi. Część z nich z długimi wyrokami, część nawet nieosądzona. Więzienie nosiło oficjalną nazwę „jednostka pracy specjalnej”. W rzeczywistości było to miejsce eksterminacji ówczesnej elity intelektualnej kraju. Warunki życia były tam tragiczne. Cele nie miały ogrzewania, więźniowie nie mogli w ciągu dnia leżeć na pryczach, byli głodzeni itp. Bicie i poniżanie było tu na porządku dziennym.. Z około 200 więźniów 54 zmarło. W 1977 więzienie zostało zamknięte.
Obecnie muzeum ma ciekawy układ. Każda cela więzienna jest osobną salą muzealną Można w nich zobaczyć oryginalny wystrój dawnych cel, z pryczami, ubraniami, łańcuchami. Są sale poświęcone znanym osobom, które w tym miejscu zmarły. Inne przypominają o walce z komunizmem w różnych krajach. Na wewnętrznym dziedzińcu znajduje się kaplica zaprojektowana w stylu katakumb wczesnochrześcijańskich. Na ścianach prowadzących do niej wyryto nazwiska ponad 8 tysięcy osób, które umarły w więzieniach i obozach na terenie Rumunii.
Żródło libertas.pl
Zwiedzanie muzeum ułatwia napisany po polsku przewodnik, o który należy poprosić przy kupowaniu biletu wstępu.
Ulica Corneliu Toposu, przy której znajduje się „Memoriał”
Wejście do muzeum. Drzwi, okratowane okienka i szczelina do wrzucania listów są oryginalne.
Tak wyglądał rumuński „archipelag gułag”
Fotografie osób więzionych przez komunistyczny reżim Nicolae Ceausescu
Korytarz więzienny
Wnętrze cel więziennych
Wystawa przedmiotów codziennego użytku i wyposażenia mieszkań z lat 50 ubiegłego wieku.
Po wyjeździe z Sighetu Marmatei, opuszczamy na dobre ponure klimaty zamknięte w murach „Memoriału” i zamieniamy je na piękne widoki doliny Izy, oglądane w drodze do, liczącej 6000 mieszkańców, wsi Barasana, . Monastyr w Barasanie wybudowany w stylu starych, marmaroskich kościołów, jest obiektem nowym i powstał tuż po obaleniu reżimu Nicolae Ceauşescu. Mimo braku na nim patyny dziejów uważam, że kompleks wart jest obejrzenia, choćby dlatego, żeby naocznie przekonać się o kunszcie maramorskich rzemieślników.
Dolina Izy-zdobione bramy wjazdowe
Przydrożna kapliczka
Drewniane zabudowania jednego z gospodarstw w dolinie Izy
Barasana - ozdobna brama nad drogą wiodąca na wzgórze ze świątynią
Brama wejściowa prowadząca na teren monastyru
Cerkiew Dwunastu Apostołów. Jej strzelista wieża mierzy 56 metrów wysokości i jest drugą, co do wysokości w regionie
Zabudowania mieszkalne i gospodarcze monastyru
Altana osłaniająca studnię. Uwagę zwraca charakterystyczny pofałdowany dach. W głębi kadru widoczna cerkiew Dwunastu Apostołów
Inna altana
Wnętrze altany ze studnią
Ikony i polichromie we wnętrzu cerkwi Dwunastu Apostołów
Pokrzepieni zimną, studzienną wodą udajemy się w dalszą drogę, aby zaliczyć ostatni, przewidziany na dzisiaj punkt naszej trasy, czyli miasto Viseu de Sus, znane z ostatniej w Europie wąskotorowej kolejki transportującej drewno z lasów maramorskich. "Zakotwiczamy" kampera na przydworcowym parkingu, przystosowanym do przyjmowania turystów karawaningowych (przyłącza 220V, możliwość nabrania czystej wody i skorzystania z czystego WC), aby odpocząć przed jutrzejszą wycieczką leśną kolejką wąskotorową Mocanica.
Dworzec kolejki „Mocanica” w Viseu de Sus
Kamper stojący na parkingu przydworcowym.
Ciąg dalszy nastąpi wkrótce.
