Relacja z podróży.
Od dłuższego czasu przymierzałem się do wyjazdu na Krym.
Być może planując wyprawę, podświadomie chciałem skonfrontować wyobrażenia, wyniesione w czasach młodości z lektury „Stepów Akermańskich”, z tym co zastanę obecnie.
A może liczyłem na to, że mimo wszechogarniającej komercji, zostały jeszcze jakieś miejsca, gdzie można odnaleźć chociaż namiastkę orientalnych klimatów dostępnych dawnym podróżnikom.
Aby jednak dojechać na Krym, trzeba przejechać przez wielkie, mało zaludnione połacie Ukrainy.
Nikt, kto nie podróżował na wschód, nie zdaje sobie sprawy z ogromu tego kraju i odległości jakie trzeba pokonywać. Obawiając się nieco samotnej podróży, skorzystałem z okazji uczestnictwa w zlocie karawaningowym, organizowanym w Chersońskim Rejonie przez Klub Karawanierów Ukrainy.
Ponieważ wybierały się tam również inne załogi z Polski, umówiliśmy się na wspólny wyjazd w godzinach rannych w dniu 24.04. 2013r.
Aby się zebrać i wypocząć przed podróżą, wszystkie polskie załogi ( Anolejn, Genas, Jola, mirek3510 i ja Teurgus- pozostali tj. Tolo 61 z „Jackiem i Agatką” oraz Hercer mieli dołączyć później) spotkały się 23.04 wieczorem, w Horodyszczu koło Chełma u kolegi Jarka (Bury z CT).
Jarek i jego żona Ala, przyjęli nas i ugościli iście po królewsku.
Dodatkowo przed wyjazdem obdarowali nas wyśmienitym pieczywem (chleb, cebulaki- bułki pieczone z cebulą, pączki i inne smaczności).
Jarek, wielki szacun dla Ciebie i Ali za altruizm, wyrozumiałość i wielką szczodrość. Korzystając z okazji, serdecznie za wszystko dziękuję.
24.04.2013 o godz. 7ºº całą kolumną jedziemy na przejście graniczne w Dorohusku. Na przejściu jest kolejka , tak że na wjazd czekamy około 1,5 godz.
Po odprawieniu przez polskie służby graniczne, wjeżdżamy na stronę ukraińską, gdzie zaczynają się tradycyjne jaja związane z przekraczanie granicy przez kampery.
Związane jest to z faktem, że ukraińskie służby celne w swej nieskończonej mądrości nie są w stanie pojąć, że kamper jest samochodem osobowym, a nie ciężarówką.
Wjeżdżamy pasem dla samochodów osobowych, z czym Ukraińcy zdecydowanie się nie zgadzają. Próbują nas zawrócić, z czym my z kolei się zgadzamy. Sytuacja stabilizuje się i wygląda tak: na pasie odpraw stoi 5 kamperów skutecznie go blokując, a dyskusja między nami i celnikami skutkuje utworzeniem się wielkiej kolejki samochodów oczekujących na odprawę. Widząc narastający paraliż komunikacyjny, ukraińskie służby graniczne „wywieszają białą flagę” i każą nam jechać.
Pierwszym celem naszej podróży jest Kijów leżący w odległości 508 km od granicy.
Każdy z nas zaraz za przejściem tankuje „pod korek”, żeby wystarczyło na całą drogę.
Ustawiamy się w kolumnę w kolejności: mirek3510, ja (Teurgus), Jola, Anolejn oraz Genas. i włączamy CB radio na kanał 28, aby utrzymywać stałą łączność w czasie podróży.
Monotonia z jaką jedzie się do Kijowa jest „dobijająca”. Droga ma dobrą nawierzchnię i nie ma problemów z utrzymywaniem stałej prędkości 90km/h.
Na odcinkach setek kilometrów nie ma osad ludzkich tylko lasy i pola.
Gdzieniegdzie od drogi głównej odbija dróżka, nie wiadomo gdzie prowadząca, gdyż jej koniec ginie na horyzoncie. Urozmaiceniem są mijane co jakiś czas posterunki DAI (Dzierżawna Awtoinspekcja- Państwowa Inspekcja Drogowa). Podczas mijania jednego z posterunków DAI, milicjant zatrzymuje jadącego z przodu Mirka.. Widząc to, ja również podjeżdżam do posterunku i zatrzymuję się za Mirkiem. Zaraz za mną zatrzymują się pozostałe trzy kampery. Milicjant mocno zdziwiony pyta Mirka dokąd jedziemy a następnie życzy szerokiej drogi.
Jaki był powód kontroli mogę się tylko domyślać, wiedząc o powszechnie panującej na Ukrainie korupcji.
Do Kijowa dojeżdżamy bez większych przygód i zaczynamy szukać kempingu. Przed wyjazdem z Polski, ustaliłem namiary na dwa kijowskie kempingi, których lokalizacja była wg. mnie najodpowiedniejsza, jako baza do zwiedzania miasta.
Jedziemy na pierwszy z nich tj. - kemping „Prolisok”, Kijów, Prospekt Pobiedy 139, (Prospekt Pokoju), klasyfikacja międzynarodowa *.
GPS 50.45285562500000 N 30.33680319790000 E
Nie znając Kijowa, kierujemy się wskazaniami GPS, który prowadzi nas po różnych dziwnych i bardzo dziurawych drogach, aby wreszcie doprowadzić do celu.
Podjeżdżamy pod zamkniętą bramę wjazdową, której pilnuje dozorca bardzo dobrze mówiący po polsku. Jestem pewien, że zaraz wjedziemy do środka, gdyż przed wyjazdem korespondowałem z managerem campingu, który zapewniał mnie, że możemy do nich w podanym przez mnie terminie przyjechać. Dozorca prosi o chwilę cierpliwości, gdyż musi skontaktować się z kierownikiem, aby otrzymać zgodę na nasz wjazd. Po chwili wraca i z zażenowaniem tłumaczy, że kierownik nie wyraził zgody na pobyt, nie podając przyczyn odmowy.
Tak na marginesie, był to jedyny przypadek nieżyczliwości, który nas spotkał podczas podróży po Ukrainie.
Jesteśmy zaskoczeni, ale ponieważ robi się późno jedziemy na poszukiwania drugiego kempingu tj. Camping Nr 1 "KYIV" , współrzędne
GPS: N 50.362642, E 30.469496
Oczywiście zaraz po wyruszeniu, gubimy się nawzajem w gęstym ruchu ulicznym i pod następny kemping, już po ciemku, docieramy indywidualnie.
Znowu zastajemy zamkniętą bramę z dodatkiem panienki, która nic nie wie o kempingu który jakoby znajduje się na podległym jej terenie. Na szczęście pojawia się administrator kempingu, który przejmuje inicjatywę i poleca nas wpuścić. Wjazd nie odbywa się bezproblemowo.
Dla każdego kampera trzeba wypisać stosowną „kwitancję” z numerem rejestracyjnym, pisanym jak na złość alfabetem łacińskim. Zmusza to panienkę ( znającą prawdopodobnie tylko cyrylicę) do mozolnego odwzorowywania stosownych znaków na „kwitancji”.
Z uwagi na panującą noc zadanie nie jest proste . Panienka po uporaniu się z czterema kamperami, informuje mnie, że muszę poczekać, gdyż brakło„kwitancji”, bez której nie mogę wjechać do środka.
Czekam cierpliwie około ½ godziny i po otrzymaniu „kwitancji” dołączam do pozostałych. Wreszcie udajemy się na zasłużony odpoczynek.
Kilka słów o miejscu na którym zatrzymaliśmy się.
Opis ze strony www nijak się ma do rzeczywistości. „Kemping” zlokalizowany jest na terenach rekreacyjnych wchodzących w skład Centrum Wystawowego. Właściwie jest to wyasfaltowany, ogrodzony płotem z siatki plac, na którym postawiono toj-tojkę . Na terenie „kempingu” jest możliwość podłączenia się do 220V, prowizoryczne ujęcie wody bieżącej (w okresie naszego pobytu nieczynne), a w stojącym obok budynku natryski i WC ( również nieczynne, ze względu na awarię sieci wodociągowej). Cena za korzystanie z powyższych atrakcji wyniosła ( po burzliwych negocjacjach) 100 UAH/doba (hrywien) od załogi tj. około 40 PLN/dobę.
Tak wygląda kemping nr 1 w Kijowie
Inne ujęcie kempingu
Rankiem 25.04. korzystając z pięknej, słonecznej pogody udajemy się na zwiedzanie miasta.
Trzy dni przeznaczone na zwiedzanie, umożliwiają zobaczenie tylko niektórych z najbardziej znanych i charakterystycznych zabytków Kijowa. Kierując się przewodnikiem Pascala w pierwszym dniu postanawiamy zobaczyć Złotą Bramę, Sofię Kijowską, monaster św. Michała Archanioła i Padół.
Idąc do stacji metra „Wystawkowyj Centr” oglądamy socrealistyczne budowle znajdujące się na terenie centrum wystawowego.
Kijów najlepiej zwiedzać jadąc metrem w wybrany rejon.
Jest to jedna z najgłębszych linii metra na świecie – pamiątka stalinowskich obaw przed III wojną światową, kiedy miało służyć za schron. Kijowskie metro składa się z trzech linii. Dwie z nich łączą prawy i lewy brzeg Dniepru poprzez Most Metro i Most Piwdiennyj. Trzecia linia kursuje wyłącznie na prawym brzegu (link do schematu kijowskiego metra
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Text4 ... polska.png )
Metro nie jest całodobowe – kursuje od godz. 5.30 do 24.00. W godzinach szczytu z częstotliwością 2–3 min., w ciągu dnia 5 min., po 22.00 przyjdzie czekać nawet i 15 min.
My jedziemy do stacji Zołoti Worota – jest to stacja o najpiękniejszym wystroju, od której poleca się zwykle rozpoczęcie wycieczki po starym Kijowie.
Nasza grupa na stacji Zołoti Worota
Pierwszy ciąg ruchomych schodów wywożący pasażerów ( następny jest tak samo długi)
Złota Brama-wybudowana w 1037 roku, stanowiła centralną fortyfikację obronnych wałów miejskich
Sofia Kijowska-sanktuarium ufundowane przez Jarosława Mądrego zbudowane w latach 1017-1037. Obiekt wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Dzwonnica
Wnętrza pomieszczeń mieszkalnych soboru
Sobór
Monastyr św. Michala Archanioła o Złotych Kopułach- świątynia założona w X w przez pierwszego metropolitę kijowskiego Michała. Drugi człon nazwy świątyni pochodzi o tego, że po raz pierwszy na Rusi kopuły cerkwi ozdobiono tym szlachetnym kruszcem.
Górna stacja kolejki linowo-terenowej Funikuler (łączy Padół z Górnym Miastem)
A tu sama kolejka. W głębi widoczny Dniepr.
Pomnik poświęcony poległym w walkach obronnych w roku 1941 r marynarzom Rzecznej Wojennej Floty Dniepru
Dniepr
Plac Pocztowy- Cerkiew Narodzenia Pańskiego. Jej obecny wygląd datowany jest ma lata 1808-1814. W roku 1935 bolszewicy świątynię wysadzili w powietrze .
Zrekonstruowano ją już w niepodległej Ukrainie w roku 2004.
Ciąg dalszy nastąpi wkrótce.