Majówka 2018 na Podkarpaciu
: 10 maja 2018, 06:55
Kontynuując wznowione przed trzema laty majowe włóczęgostwo po ciekawych regionach kraju (w 2016 Warmia, Mazury i Podlasie, w 2017 Roztocze), w 2018 padło na Podkarpacie.
Mieliśmy do dyspozycji 8 dni i spędziliśmy je nad wyraz bardzo pracowicie.
Wyjazd z rana 27 kwietnia, powrót wieczorem 5 maja.
Łącznie pokonaliśmy ponad 1200 km, w tym 900 km z przyczepą, pokonując wielokrotnie piękne widokowo, kręte trasy, często z ostrymi krótkimi podjazdami na tzw. agrafkach (miejscami 9 i 10 %).
Pierwszy cel kemping w Łańcucie.
Prócz pięknych wspomnień, były trzykrotnie chwile irytacji, wywołane pomysłowością „wspaniałych” zarządców dróg.
Po raz pierwszy. Jadąc z Łańcuta do Krasiczyna przez Góry Dynowskie, na drodze wojewódzkiej nr 884, w miejscowości Korytniki nawigacja oznajmiła o zbliżającym się zjeździe w prawo do pobliskiego Krasiczyna (2,5 km). Prawidłowość komunikatu potwierdzały znaki informacyjne o skręcie do Zamku w Krasiczynie. Tak też postąpiliśmy, przeoczając ustawiony bezpośrednio tuż za skrętem (niewidoczny z drogi 884) znak informujący, że z powodu awarii mostu jest ograniczenie tonażu do 3,0 ton oraz wysokości przejazdu do 2,5 m (moja przyczepa ma wg homologacji 2,57 m wysokości, a zestaw powyżej 3,5 tony). Ponieważ na skręcie patrzyłem w prawe lusterko wsteczne jakim torem idzie koło przyczepy, nie sposób było dostrzec ustawiony wysoko znak (dostrzegłem go w domu na nagraniu z rejestratora). Więc uradowani bliskością Krasiczyna pojechaliśmy przed siebie i po dojeździe do mostu padły przekleństwa i konieczność wycofania pojazdów jadących za nami, by móc wycofać zestaw w boczną polną wąską dróżkę (szczęście, że takowa była) i powrót na drogę, by dojechać do Krasiczyna przez Przemyśl. Takich jak my nieszczęśników było więcej, np. za mną jechał Ford Transit na kieleckich blachach i stwierdził, że się zmieści, bo ma 2,3 m wysokości. Nie zmieścił się. Gdyby znak był ustawiony odpowiednio wcześniej na drodze wojewódzkiej takiej wpadki by nie było.
Druga wpadka. Jadąc od strony Tyrawy Wołoskiej na kemping Diabla Góra w Tyrawie Solnej (z Krasiczyna, piękną widokowo oraz krętą trasą Przemyśl-Sanok) stanęliśmy przed mostem z ograniczeniem wysokości do 2,6 m i szerokości do 3,0 m. Szlag by to trafił, żona poszła na most, a ja powolutku do przodu, 3 cm zapasu wysokości powinno pozwolić przejechać. Okazało się, że zapasu było z 0,5 m. No i sam wjazd na kemping jakże szalony.
Stanąłem, jakiś wychodzący z kempingu gościu mówi, że nie wyrobię na zakręcie jeżeli pojadę przez mostek, że muszę przez wodę po płytach. Uwierzyłem w tę deklarację, bo zaczynało popadywać. Więc tak zrobiłem. Ledwie się zmieściłem moim 12,5 długości zestawem, bo na końcu przy budynku łazienki był ostry zakręt i koło przyczepy szło już po samej krawędzi płyty. Wyjazd z kempingu zestawem, po dokładnych oględzinach mostu, poszedł bezproblemowo, ale bardzo ostrożnie i z niedużym zapasem po bokach.
Pobyt 3 doby (27-30.05) na kempingu Łańcut N 50,04.16; E 22.15.14 (vide http://forum..karawaning.pl/topic/19816-%C5%82a%C5%84cut-pr%C3%B3ba-noclegu-pod-namiotem/?page=2 )
Zwiedzaniu wchodzących w skład łańcuckiego pałacu obiektów i parku nie było końca. Nasze zachwyty nad potęgą i pięknem tego zabytku można opisać słowami: ach, och, ach, och...... Obecni architekci, budowlańcy i projektanci wystroju wnętrz w świetle dokonań ówczesnych mistrzów, to paproki. Bilety wstępu relatywnie drogie, ale co tam. Warto było bardzo ponieść te wydatki.
Nie omieszkaliśmy obejrzeć także perełek pobliskiego Leżajska, w tym m.in.:
-XVII wiecznego Klasztoru Ojców Bernardynów i bazyliki NMP,
-Rynku z przepiękną bryłą Ratusza i wieżą obronną,
-Ohelu, czyli grobu słynnego cadyka Elimeleha. Grób ten jest jednym z najliczniej i najchętniej odwiedzanych grobów cadyka w Polsce i w Europie. Tamtejszy kirchol oraz ohel zaskoczyły nas ogromem zaniedbań w działaniach na rzecz utrzymania choćby elementarnej estetyki placu i wokół macew. Przecież na ten grób rokrocznie zjeżdżają tłumnie z całego świata najznamienitsi wyznawcy judaizmu. Skąd u nich taki brak zainteresowania należytym stanem grobu (bodaj w marcu br. palił się dach budynku) i kircholu? Nie wspomnimy o widocznym braku wsparcia finansowego ze strony wyznawców judaizmu dla samorządu miasta, by ten wykonał w zastępstwie roboty porządkowe. Widać wystarczy przybyłym pokazać się, złożyć na grobie cadyka kartkę z prośbami o łaskę. Także Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, którą założono (na mocy porozumienia zawartego pomiędzy Światową Organizacją Żydowską ds. Restytucji i Związkiem Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP) w celu ochrony materialnych reliktów kulturowego dziedzictwa Żydów w Polsce, nie zaznaczyła tam swojej obecności i skutecznego zadziałania.
Znane nam m.in. łódzki czy zduńskowolski żydowski cmentarz http://kircholzdunskawola.blogspot.com/ to przy Leżajskim, jak warszawskie Powązki.
Będąc w Łańcucie nie sposób nie zajrzeć do pobliskiej miejscowości Markowa, w której podczas II wojny światowej hitlerowcy stracili rodzinę Ulmów za udzielanie pomocy miejscowym Żydom. Wzniesiono w Markowej (jedna z większych wsi w Polsce) monumentalne Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny Światowej im. Rodziny Ulmów. Zgromadzono w placówce przejmujące dowody bezinteresownego poświęcenia wielu Polaków, ratujących miejscowych Żydów, oraz okrucieństwa hitlerowców. W pobliżu jest pomnik Rodziny Umów i grób tejże.
Markowa to także siedziba bardzo ciekawego Skansenu Zagroda – Muzeum Wsi Markowa, będącego kompleksem XIX i XX wiecznych kilkunastu budynków gospodarstwa chłopskiego, narzędzi i przedmiotów codziennego użytku.
Pobyt 2. doby na polu OW IMPRESJA w Krasiczynie N 49.46.27.84; E 22.39.10.34 (vide http://forum..karawaning.pl/topic/12786-przemy%C5%9Bl-i-okolice/?page=5 )
Przybyliśmy w południe i od razu udaliśmy się na zwiedzanie pobliskiej renesansowej rezydencji magnackiej Sapiehów. Architektoniczne cacuszko. Podobnie park urzekł nas bogactwem gatunków wiekowych drzew: dębów, brzóz, cisów i innych egzotycznych. Wnętrza zaś, zdewastowane w czasie II wojny światowej, pomimo odrestaurowania, pozostały na ogół puste, z nielicznymi meblami nie pochodzącymi z oryginalnego wyposażenia pałacu. Za to widoki z wieży przednie. Atrakcją wystawiającą naszą odwagę na próbę było zwiedzanie ciemnych, przepastnych lochów. Tak nas zafrapowały wrzaski i jęki torturowanych i wydanych na potępienie pojmanych z różnych powodów osobników, że nie wpadliśmy na pomysł nagrania dźwięków i obrazu kamerą.
Kolejnym punktem planu zwiedzania był Przemyśl i jego słynne osobliwości, m.in.:
-Katedrę WNMP i św. Jana Chrzciciela, wraz z podziemnymi przepięknymi kryptami, będącymi historyczną nekropolią biskupów przemyskich i wielu innych zasłużonych dla Przemyśla osób,
-Zamek Kazimierzowski,
-Przemyskie podziemia,
-Muzeum Twierdzy Przemyśl,
-Arboretum w Bolestraszycach (N 49.34.01; E 22.12.40). Ogromny to teren zawierający kolekcje roślin oraz Muzeum Przyrodnicze. W naszej ocenie mnóstwo alejek, przypadkowość nasadzeń, rozproszenie, powodowały negatywny odbiór obiektu, zwłaszcza w porównaniu do przecudnych i logicznie zaplanowanych i oznakowanych ogrodów pokazowych HORTULUSA w Dobrzycy. k. Koszalina, w których byliśmy kilkukrotnie, za każdym razem będąc wprawieni w podziw.
Znakomitym kąskiem była wyprawa do Kalwarii Pacławskiej (N 49.37.54; E 22.42.22), by uczestniczyć w mszy świętej w słynnym z łask Sanktuarium Matki Bożej i przejść Drogę Krzyżową (2,5 godz. intensywnego marszu). Wyprawę do tego miejsca okrasiła piękna widokowo trasa, która w końcowym fragmencie wiodła bardzo krętą drogą o nachyleniu dochodzącym do 9%.
Pobyt 3 doby na kempingu DIABLA GÓRA w Tyrawie Solnej
Kolejnym polem naszych eksploracji były:
Sanok, w którym zwiedziliśmy:
-ogromny i przecudny Skansen Etnograficzny Muzeum Budownictwa Ludowego, w którym przez lata na obszarze 38 ha zgromadzono XVII, XVIII i XIX wieczne budynki z terenu Podkarpacia. By zwiedzić całość tego zbioru potrzeba ze 2-3 dni. My tylko 1. dzionek mieliśmy na ten cel,
-Kościół Franciszkanów,
-Kościół Farny Przemienienia Pańskiego,
-Rynek z Ratuszem,
- Zamek.
Strachocino, do którego udaliśmy się w dniu 3 maja, by uczestniczyć w celebracji mszy świętej w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli (N 49.35.58; E 22.05.49). Mieliśmy to szczęście, że obecna była pielgrzymka autokarowa z parafii św. Andrzeja Boboli ze Szczecina, dla której, po mszy, ksiądz prałat przez 1,5 godziny opowiadał o historii powstania miejscowego kościoła, życiu i czynach świętego oraz o swoich przemyśleniach dot. roli i znaczenia działalności świętego dla Polski. W drodze na kemping zwiedziliśmy jeszcze BOBOLÓWKĘ.
Mieliśmy do dyspozycji 8 dni i spędziliśmy je nad wyraz bardzo pracowicie.
Wyjazd z rana 27 kwietnia, powrót wieczorem 5 maja.
Łącznie pokonaliśmy ponad 1200 km, w tym 900 km z przyczepą, pokonując wielokrotnie piękne widokowo, kręte trasy, często z ostrymi krótkimi podjazdami na tzw. agrafkach (miejscami 9 i 10 %).
Pierwszy cel kemping w Łańcucie.
Prócz pięknych wspomnień, były trzykrotnie chwile irytacji, wywołane pomysłowością „wspaniałych” zarządców dróg.
Po raz pierwszy. Jadąc z Łańcuta do Krasiczyna przez Góry Dynowskie, na drodze wojewódzkiej nr 884, w miejscowości Korytniki nawigacja oznajmiła o zbliżającym się zjeździe w prawo do pobliskiego Krasiczyna (2,5 km). Prawidłowość komunikatu potwierdzały znaki informacyjne o skręcie do Zamku w Krasiczynie. Tak też postąpiliśmy, przeoczając ustawiony bezpośrednio tuż za skrętem (niewidoczny z drogi 884) znak informujący, że z powodu awarii mostu jest ograniczenie tonażu do 3,0 ton oraz wysokości przejazdu do 2,5 m (moja przyczepa ma wg homologacji 2,57 m wysokości, a zestaw powyżej 3,5 tony). Ponieważ na skręcie patrzyłem w prawe lusterko wsteczne jakim torem idzie koło przyczepy, nie sposób było dostrzec ustawiony wysoko znak (dostrzegłem go w domu na nagraniu z rejestratora). Więc uradowani bliskością Krasiczyna pojechaliśmy przed siebie i po dojeździe do mostu padły przekleństwa i konieczność wycofania pojazdów jadących za nami, by móc wycofać zestaw w boczną polną wąską dróżkę (szczęście, że takowa była) i powrót na drogę, by dojechać do Krasiczyna przez Przemyśl. Takich jak my nieszczęśników było więcej, np. za mną jechał Ford Transit na kieleckich blachach i stwierdził, że się zmieści, bo ma 2,3 m wysokości. Nie zmieścił się. Gdyby znak był ustawiony odpowiednio wcześniej na drodze wojewódzkiej takiej wpadki by nie było.
Druga wpadka. Jadąc od strony Tyrawy Wołoskiej na kemping Diabla Góra w Tyrawie Solnej (z Krasiczyna, piękną widokowo oraz krętą trasą Przemyśl-Sanok) stanęliśmy przed mostem z ograniczeniem wysokości do 2,6 m i szerokości do 3,0 m. Szlag by to trafił, żona poszła na most, a ja powolutku do przodu, 3 cm zapasu wysokości powinno pozwolić przejechać. Okazało się, że zapasu było z 0,5 m. No i sam wjazd na kemping jakże szalony.
Stanąłem, jakiś wychodzący z kempingu gościu mówi, że nie wyrobię na zakręcie jeżeli pojadę przez mostek, że muszę przez wodę po płytach. Uwierzyłem w tę deklarację, bo zaczynało popadywać. Więc tak zrobiłem. Ledwie się zmieściłem moim 12,5 długości zestawem, bo na końcu przy budynku łazienki był ostry zakręt i koło przyczepy szło już po samej krawędzi płyty. Wyjazd z kempingu zestawem, po dokładnych oględzinach mostu, poszedł bezproblemowo, ale bardzo ostrożnie i z niedużym zapasem po bokach.
Pobyt 3 doby (27-30.05) na kempingu Łańcut N 50,04.16; E 22.15.14 (vide http://forum..karawaning.pl/topic/19816-%C5%82a%C5%84cut-pr%C3%B3ba-noclegu-pod-namiotem/?page=2 )
Zwiedzaniu wchodzących w skład łańcuckiego pałacu obiektów i parku nie było końca. Nasze zachwyty nad potęgą i pięknem tego zabytku można opisać słowami: ach, och, ach, och...... Obecni architekci, budowlańcy i projektanci wystroju wnętrz w świetle dokonań ówczesnych mistrzów, to paproki. Bilety wstępu relatywnie drogie, ale co tam. Warto było bardzo ponieść te wydatki.
Nie omieszkaliśmy obejrzeć także perełek pobliskiego Leżajska, w tym m.in.:
-XVII wiecznego Klasztoru Ojców Bernardynów i bazyliki NMP,
-Rynku z przepiękną bryłą Ratusza i wieżą obronną,
-Ohelu, czyli grobu słynnego cadyka Elimeleha. Grób ten jest jednym z najliczniej i najchętniej odwiedzanych grobów cadyka w Polsce i w Europie. Tamtejszy kirchol oraz ohel zaskoczyły nas ogromem zaniedbań w działaniach na rzecz utrzymania choćby elementarnej estetyki placu i wokół macew. Przecież na ten grób rokrocznie zjeżdżają tłumnie z całego świata najznamienitsi wyznawcy judaizmu. Skąd u nich taki brak zainteresowania należytym stanem grobu (bodaj w marcu br. palił się dach budynku) i kircholu? Nie wspomnimy o widocznym braku wsparcia finansowego ze strony wyznawców judaizmu dla samorządu miasta, by ten wykonał w zastępstwie roboty porządkowe. Widać wystarczy przybyłym pokazać się, złożyć na grobie cadyka kartkę z prośbami o łaskę. Także Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, którą założono (na mocy porozumienia zawartego pomiędzy Światową Organizacją Żydowską ds. Restytucji i Związkiem Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP) w celu ochrony materialnych reliktów kulturowego dziedzictwa Żydów w Polsce, nie zaznaczyła tam swojej obecności i skutecznego zadziałania.
Znane nam m.in. łódzki czy zduńskowolski żydowski cmentarz http://kircholzdunskawola.blogspot.com/ to przy Leżajskim, jak warszawskie Powązki.
Będąc w Łańcucie nie sposób nie zajrzeć do pobliskiej miejscowości Markowa, w której podczas II wojny światowej hitlerowcy stracili rodzinę Ulmów za udzielanie pomocy miejscowym Żydom. Wzniesiono w Markowej (jedna z większych wsi w Polsce) monumentalne Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny Światowej im. Rodziny Ulmów. Zgromadzono w placówce przejmujące dowody bezinteresownego poświęcenia wielu Polaków, ratujących miejscowych Żydów, oraz okrucieństwa hitlerowców. W pobliżu jest pomnik Rodziny Umów i grób tejże.
Markowa to także siedziba bardzo ciekawego Skansenu Zagroda – Muzeum Wsi Markowa, będącego kompleksem XIX i XX wiecznych kilkunastu budynków gospodarstwa chłopskiego, narzędzi i przedmiotów codziennego użytku.
Pobyt 2. doby na polu OW IMPRESJA w Krasiczynie N 49.46.27.84; E 22.39.10.34 (vide http://forum..karawaning.pl/topic/12786-przemy%C5%9Bl-i-okolice/?page=5 )
Przybyliśmy w południe i od razu udaliśmy się na zwiedzanie pobliskiej renesansowej rezydencji magnackiej Sapiehów. Architektoniczne cacuszko. Podobnie park urzekł nas bogactwem gatunków wiekowych drzew: dębów, brzóz, cisów i innych egzotycznych. Wnętrza zaś, zdewastowane w czasie II wojny światowej, pomimo odrestaurowania, pozostały na ogół puste, z nielicznymi meblami nie pochodzącymi z oryginalnego wyposażenia pałacu. Za to widoki z wieży przednie. Atrakcją wystawiającą naszą odwagę na próbę było zwiedzanie ciemnych, przepastnych lochów. Tak nas zafrapowały wrzaski i jęki torturowanych i wydanych na potępienie pojmanych z różnych powodów osobników, że nie wpadliśmy na pomysł nagrania dźwięków i obrazu kamerą.
Kolejnym punktem planu zwiedzania był Przemyśl i jego słynne osobliwości, m.in.:
-Katedrę WNMP i św. Jana Chrzciciela, wraz z podziemnymi przepięknymi kryptami, będącymi historyczną nekropolią biskupów przemyskich i wielu innych zasłużonych dla Przemyśla osób,
-Zamek Kazimierzowski,
-Przemyskie podziemia,
-Muzeum Twierdzy Przemyśl,
-Arboretum w Bolestraszycach (N 49.34.01; E 22.12.40). Ogromny to teren zawierający kolekcje roślin oraz Muzeum Przyrodnicze. W naszej ocenie mnóstwo alejek, przypadkowość nasadzeń, rozproszenie, powodowały negatywny odbiór obiektu, zwłaszcza w porównaniu do przecudnych i logicznie zaplanowanych i oznakowanych ogrodów pokazowych HORTULUSA w Dobrzycy. k. Koszalina, w których byliśmy kilkukrotnie, za każdym razem będąc wprawieni w podziw.
Znakomitym kąskiem była wyprawa do Kalwarii Pacławskiej (N 49.37.54; E 22.42.22), by uczestniczyć w mszy świętej w słynnym z łask Sanktuarium Matki Bożej i przejść Drogę Krzyżową (2,5 godz. intensywnego marszu). Wyprawę do tego miejsca okrasiła piękna widokowo trasa, która w końcowym fragmencie wiodła bardzo krętą drogą o nachyleniu dochodzącym do 9%.
Pobyt 3 doby na kempingu DIABLA GÓRA w Tyrawie Solnej
Kolejnym polem naszych eksploracji były:
Sanok, w którym zwiedziliśmy:
-ogromny i przecudny Skansen Etnograficzny Muzeum Budownictwa Ludowego, w którym przez lata na obszarze 38 ha zgromadzono XVII, XVIII i XIX wieczne budynki z terenu Podkarpacia. By zwiedzić całość tego zbioru potrzeba ze 2-3 dni. My tylko 1. dzionek mieliśmy na ten cel,
-Kościół Franciszkanów,
-Kościół Farny Przemienienia Pańskiego,
-Rynek z Ratuszem,
- Zamek.
Strachocino, do którego udaliśmy się w dniu 3 maja, by uczestniczyć w celebracji mszy świętej w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli (N 49.35.58; E 22.05.49). Mieliśmy to szczęście, że obecna była pielgrzymka autokarowa z parafii św. Andrzeja Boboli ze Szczecina, dla której, po mszy, ksiądz prałat przez 1,5 godziny opowiadał o historii powstania miejscowego kościoła, życiu i czynach świętego oraz o swoich przemyśleniach dot. roli i znaczenia działalności świętego dla Polski. W drodze na kemping zwiedziliśmy jeszcze BOBOLÓWKĘ.