Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Fotorelacje z podróży po Dolnym Śląsku
Regulamin forum
Wykorzystywanie, powielanie i kopiowanie treści autorskich - tekstów, zdjęć z Forum KBP - Karawanier bez zgody Autora i Administratora Forum, jest zabronione.
© 2012-2022 KBP Karawanier.

Proszę zamieszczać swoje relacje te karawaningowe i te innymi środkami transportu.
Z racji ograniczonej pojemności serwera, prosiłbym o wklejanie w relacje linków do zdjęć, a nie samych fotek.
Awatar użytkownika
Irel
Regionalista
Posty: 2269
Rejestracja: 04 gru 2012, 15:25
Lokalizacja: Jura Północna
Kontakt:

Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Irel »

Dolny Śląsk zainteresował mnie przed wielu laty. Dzieje każdego pogranicza , a Dolny Śląsk zawsze był pograniczem, są fascynujące. Ziemie te na przestrzeni dziejów rządzone przez Piastów Śląskich, Węgrów, Czechów, Austriaków, Prusaków i Polaków, były narażone na wojny, przemarsze wojsk oraz klęski wywołane przez wojny i kataklizmy. W tym tyglu różnych kultur, powstawały budowle i dzieła sztuki, których piękno przetrwało do dzisiaj. Mówią one o umiejętnościach i inteligencji ludzi którzy je tworzyli. W dziejach Dolnego Śląska są też okresy bardzo tragiczne, których świadectwem są między innymi sztolnie kompleksu „Riese” (Olbrzym) w Osówce, Walimiu, Sokolcu, Rzeczce i Jugowie.
Postanowiłem tedy po raz kolejny wybrać się na Dolny Śląsk aby posmakować niesamowitych klimatów tego regionu.
Z bazy ( Myszków w woj. śląskim) wyjechałem wraz z moją załogą ( żona Elżbieta) w niedzielę 22.06.2012 około godz.11.00 . Celem było miasto Bardo. Wszyscy jadący do miejscowości położonych w Kotlinie Kłodzkiej gnają obwodnicą omijając Bardo. Tracą tym samym okazję do zapoznania się z niezwykłymi dziejami i zabytkami miasta, które ze swoim zespołem klasztornym jest jednym z ważniejszych punktów na Szlaku Cysterskim.
Bardo jest niewielkim, niespełna trzytysięcznym miasteczkiem, położonym w miejscu gdzie Nysa Kłodzka przebija się przełomem przez pasmo Gór Bardzkich. Ponad 900 letnia historia miejscowości wiąże się z kultem Matki Boskiej.
Bardo już od XIII w jest ważnym miejscem pielgrzymkowym do cudownej figurki Matki Boskiej Bardzkiej, w postaci najstarszej drewnianej rzeźby ma Dolnym Śląsku. Figurka znajduje się w wybudowanej w latach 1686-1704, ogromnej świątyni mieszczącej 6 tys. osób. Pielgrzymowali do niej przez wieki pątnicy z Czech i Śląska.. Historia Barda jest naznaczona wieloma smutnymi wydarzeniami, takimi jak napady i rzezie husyckie ( lata 1425, 1427 i 1428), rabunki wojsk Jerzego z Podiebradu w 1467, pożary w latach 1525 i 1711 oraz spustoszenia dokonane w 1807r przez stacjonujące w Bardzie wojska napoleońskie. W dniu 24 sierpnia 1598r, po długotrwałych, ulewnych opadach deszczu,, wezbrana Nysa Kłodzka podmyła podnóże Góry Kalwarii, doprowadzając do oderwania części stoku ( dzisiejszy Obryw Skalny) i zatarasowania koryta rzeki. Kolejne pasmo zniszczeń przyniosła wojna trzydziestoletnia (1618-1648). Po niej nastąpił szybki rozwój miasta. Po wojnach śląskich w XVIII w Bardo znalazło się w granicach Państwa Pruskiego. W 1810r po sekularyzacji zakonów na Dolnym Śląsku, król pruski rozwiązał opactwo w Kamieńcu i tym samym położył kres blisko 600 letniej obecności cystersów w Bardzie. W IXX w Bardo stało się znaną miejscowością letniskową , między innymi poprzez uruchomienie w 1873r połączenia kolejowego z Wrocławiem, a 1875 z pobliskim Kłodzkiem. Po wojnie Bardo straciło prawa miejskie i uzyskało je dopiero w 1969r.
Poznany na forum „Caravaning pl” kol. „Rosolez” proponował pobyt w organizowanym przez niego w Bardzie camperparku. Miejsce to znajduje się na tyłach zajazdu „Pod Złotym Lwem” (GPS N 50◦ 30’ 22,75” E 16◦ 44’ 17,70”). Namiary GPS są moje i jadąc do Barda nie miałem bladego pojęcia czy od razu trafię do tego zajazdu. Po dojechaniu do tablicy z nazwą miejscowości i skręceniu z obwodnicy w prawo, wjechałem w wąską uliczkę miasta, która nosi dumną nazwę „ul. Główna”. Zjechałem w dół do miejsca gdzie ulica skręca w lewo i zobaczyłem wprost przede mną szyld z napisem „Zajazd Pod Złotym Lwem”. Gdy zatrzymałem samochód aby „zasięgnąć języka”, jeden z mężczyzn siedzących przy wystawionych przed lokalem stolikach, zaczął machać ręką, pozdrawiając mnie. Okazało się, że jest to właściciel zajazdu, zaś wjazd na teren kempingowy zlokalizowany jest z tyłu obiektu hotelowego. Zawróciłem i skręciłem w pierwszą ulicę w lewo ( na ul. Noworudzką-stoi tam drogowskaz z napisem „Nowa Ruda”). Jadąc tą ulicą ,minąłem kilka domów, małe targowisko, aż dojechałem do niewielkiego dworca autobusowego. W dalszym ciągu nie wiem gdzie jest wjazd. Wreszcie widzę po lewej stronie, na niewielkim wzniesieniu, bramę wjazdową otwieraną przez uprzejmego właściciela. „Daję po garach” bo podjazd jest trochę stromy i wyjeżdżam na piękną łąkę obrzeżoną drzewami. Ustawiam samochód i zaczynam rozmowę z właścicielem zajazdu. Okazuje się, że to „kamperowiec” (Mobilvetta 2006r), ale to nie on organizuje camperpark, tylko jego znajomy „Rosolez” ( o ile nie przekręciłem imienia to Wojtek), któremu udostępnia plac na zorganizowanie miejsca campingowego. Po ustawieniu campera, krótki rekonesans po miasteczku. Miasteczko jest naprawdę maleńkie i wszędzie jest blisko. Idę z żoną na bulwary nadrzeczne, przechodząc przez zabytkowy kamienny most nad Nysą. Obserwujemy spływ pontonami po rzece. Spływy podobne do bardzkich widzieliśmy na Czeremoszu, będąc na Ukrainie. Nie zauważyłem istotnej różnicy między tymi spływami (obydwie rzeki mają charakter górski z szybkim nurtem), ale Bardo leży bliżej. Wracamy do kampera i mamy okazję poznać Wojtka („Rosolez”) oraz jego dziewczynę Weronikę. Umawiamy się z Weroniką na jutro, na spacer do jednej z atrakcji miasta, jaką jest Wzgórze Różańcowe. Wzgórze Różańcowe to ewenement małej architektury sakralnej. Na niewysokim wzgórzu, wzdłuż alei ułożonej w kształt rozrzuconego różańca, ulokowano zespół 14 kaplic różańcowych. Pomysłodawcą był ówczesny przełożony Redemptorystów Ojciec Ksawery Franz. W 1903r. wytyczono aleję szerokości 5m i długości 1740m prowadzącą po zboczu góry, którą obsadzono lipami i klonami. Do prac budowlanych przystąpiono rok później i prowadzono je z przerwami do 1939r. Efektem tej pracy było powstanie 13 kaplic. Do zrealizowania całości planu zabrakło jeszcze 4. Niemal wszystkie utrzymane są w charakterze modnego stylu w architekturze na początku XX -historyzmu, nawiązującego do romantyzmu i gotyku. W 1990r wybudowano nową, 14 kaplicę pod wezwaniem Ukoronowania Najświętszej Marii Panny. Podczas jednego spaceru można więc podziwiać między innymi gotycką katedrę, średniowieczny zamek czy mauretańska twierdzę.

Poniedziałek 23.06.2012
Rano wychodzimy z Weroniką na Wzgórze Różańcowe. Kaplice są zamknięte, ale Weronika zaopatrzyła się w klucze, tak więc wchodzimy do wnętrza każdej z nich i podziwiamy znajdujące się tam rzeźby i malowidła. Obiekty są w różnym stanie. Niektóre są odnowione i w pełnej krasie, inne czekają na renowację. Po spacerze obiad i popołudniowe wyjście na Górę Kalwarię Niemiecką Drogą Krzyżową.
Nazwa pochodzi od podążających nią w przeszłości niemieckich pątników. Jest to główny szlak wiodący na szczyt góry. Kapliczki przy Niemieckiej Drodze Krzyżowej powstawały od 1714r. W 1733r u wylotu drogi ustawiono kolumnę maryjną. Obecne, kamienne stacje drogi krzyżowej, powstawały w latach 1833-1839. Przy drodze na szczyt Góry Kalwarii znajduje się szereg godnych uwagi miejsc, miedzy innymi relikty średniowiecznego zamku, punkty widokowe- Obryw Skalny i Piękny Widok oraz Źródło Marii.
Oprócz Niemieckiej drogi Krzyżowej, na szczyt Kalwarii wiodą również Czeska Droga Krzyżowa (bardzo stroma ścieżka z prawego brzegu Nysy prosto na szczyt-ze względu na bezpieczeństwo pątników zamknięta w roku 1870 ) i Polska Droga Krzyżowa - łagodna leśna ścieżka prowadząca z Janowca. Po latach zapomnienia poddano ją renowacji. Aktu poświęcenia dokonano w roku 1988.
Ciekawa historia związana jest z Górską Kaplicą znajdującą się na samym szczycie Góry Kalwarii. W kresie wojny 30 letniej, w miejscu gdzie znajduje się obecnie kaplica, objawiła się Matka Boska płacząca nad ciężką dolą mieszkańców. W miejscu objawienia pozostał odciśnięty w kamieniu ślad jej stopy. Oryginalnego odcisku stopy już nie ma, gdyż mieszkańcy rozbili kamień, a kawałki zabrali do domów. Obecnie na tyłach kaplicy znajduje się kamień z repliką tego odcisku, który przezornie przykryto stalową kratą.
Po powrocie z Góry Kalwarii klarowanie kampera i przygotowanie do jutrzejszego wyjazdu-kierunek camping Woliborzu.



https://get.google.com/albumarchive/110 ... Oq1u4uC0gE

Odległości z Barda (km i czas) i atrakcje turystyczne:
- 18 km – 20 min – Kopalnia Złota w Złotym Stoku, Park Linowy Skalisko
www.kopalniazlota.pl/ i www.skalisko.eu/
- 15 km – 18 min – Twierdza Srebrna Góra, Trasa Dawnej Kolei Sowiogórskiej www.forty.pl/
- 61 km – 1 godz. 15 min – Wałbrzych - Zamek Książ www.ksiaz.walbrzych.pl/
- 45 km – 54 min – Głuszyca – Kompleks Podziemny Osówka www.osowka.pl/
- 44 km – 52 min – Walim – Sztolnie Walimskie www.sztolnie.pl/
- 46 km – 51 min – Kudowa Zdrój – miasto zdrojowe – kaplica czaszek www.czermna.pl/ http://www.kudowa.pl/
- 27 km – 37 min – Nowa Ruda – Kopalnie Węgla – Muzeum Górnictwa
www.kopalnia-muzeum.pl/
- 11 km – 12 min – Kłodzko – Twierdza Kłodzka, Podziemia Kłodzka, muzeum Ziemi
Kłodzkiej www.twierdza.klodzko.pl/
- 41 km – 49 min – Karłów – Szczeliniec Wielki, Błędne Skały
- 47 km – 49 min – Kletno – Jaskinia Niedźwiedzia, wejście na Śnieżnik, sztolnie uranu
www.jaskinia.pl/jaskinia/pl/
- 43 km – 44 min – Międzygórze – Wodospad, wejście na Masyw Śnieżnika, Ogród Bajek
www.snieznik.com/
- 29 km – 32 min – Wambierzyce – Bazylika www.wambierzyce.pl/
- 23 km - 23 min – Polanica Zdrój – miasto zdrojowe, Pijalnia Wód www.polanica.pl/
- 32 km – 33 min – Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdrój www.muzpap.pl/
- 52 km – 59 min - Muzeum Kultury przedgórza Sudeckiego – Skansen w Pstrążnej
- w promieniu do 50 km Pijalnie wód i Parki Zdrojowe w: Polanicy Zdrój, Kudowie Zdrój, Dusznikach Zdrój, Długopolu Zdrój, Lądku Zdrój
Wtorek 24.06 2012
Rano idziemy pożegnać gościnnego gospodarza zajazdu i zapłacić za pobyt (korzystanie z 220V, sanitariatów i łazienki). Spotyka nas miłe zaskoczenie. Właściciel kategorycznie odmawia zapłaty za nasz pobyt, uzasadniając to faktem że campingu faktycznie jeszcze nie ma, a jemu było miło gościć pierwszą camperową załogę , która zawitała do Barda. Żegnamy się serdecznie i jedziemy na camping do Woliborza, ale najpierw odwiedzamy Srebrną Górę. Wyjeżdżam z Barda w kierunku Ząbkowic Śląskich i na jednym ze skrzyżowań skręcam w lewo do Srebrnej Góry. Przed wjazdem do miasteczka droga zaczyna ostro piąć się w górę. Zatrzymuję się na parkingu w centrum miasteczka. Przyrządzam kawę i wraz z żoną raczę się aromatycznym napojem, patrząc na górującą nad miastem twierdzę. Wzmocniony kawą, uruchamiam maszynę i jadę do góry, coraz bardziej stromymi ulicami miasta. Ulice są naprawdę strome, a zakręty tak ostre, że niektóre odcinki pokonuję na I biegu. Wreszcie dojeżdżam do parkingu, usytuowanego u podnóża góry na której zbudowano twierdzę i parkuję kampera. Dalej trzeba iść pieszo. Po wejściu na szczyt, kupujemy bilety i czekamy na przewodnika. Przewodnik, okazuje się być miłą przewodniczką, ubraną w niekompletny uniform artylerzysty pruskiego (kapelusz, czarny frak z białymi lamówkami- i spódnica). Przewodniczka wygląda jak markietanka, a nie artylerzysta. Przecież żaden żołnierz pruski, a tym bardziej artylerzysta a nie chodził w spódnicy!! Ponieważ nie ma innych turystów, przewodniczka oprowadza mnie i moją żonę po twierdzy, opowiadając o jej historii. Na Przełęczy Srebrnej, ponad miasteczkiem Srebrna Góra, Prusacy wybudowali w latach 1765-1777 potężną twierdzę, uchodzącą wówczas za niezdobytą. Jej obronne walory potwierdziło nieskuteczne francuskie oblężenie w 1807 r. Trzon twierdzy stanowiły cztery bastiony zwane donżonem ( w starofrancuszczyźnie słowo to oznacza serce dzwonu, sugerując że jest to ostatni punkt oporu) uzupełnione kilkoma fortami rozlokowanymi w jego najbliższej okolicy oraz po drugiej stronie przełęczy. Budowa twierdzy kosztowała fortunę, a jej utrzymanie było niezwykle drogie. Warunki życia załogi były trudne. Temperatura w kazamatach była stała i wynosiła 15ºC, gdy napaliło się w kominkach wzrastała o 1 º do 16ºC. Z uwagi na wysoką umieralność żołnierzy mieszkających w twierdzy, w późniejszym okresie przeniesiono załogę do koszar wybudowanych u podnóża góry. Ściągano ich do twierdzy w przypadku zagrożenia. Pomysłodawcą przedsięwzięcia był król pruski Fryderyk II zwany Wielkim. Przeznaczając krocie na budowę twierdzy, skutecznie zabezpieczył swoje państwo od strony południowej. Fryderyk II nienawidził Polaków, co wiązało się z jego osobistymi doświadczeniami. Podczas pobytu, na znanym ze swobodnych obyczajów dworze króla polskiego Augusta II, zaraził się syfilisem. Lekarze niemieccy leczyli go tak skutecznie, że został bezpłodny i zmarł bezpotomnie. Używanie języka wrogów (francuskiego) przy nadawaniu nazw pruskim umocnieniom ma uzasadnienie w tym, że Fryderyk Wielki bardzo słabo mówił po niemiecku, mając ten język w pogardzie. Językiem elit w tym czasie był język francuski i król Fryderyk nim właśnie się posługiwał. Staranne wykształcenie jakie otrzymał pozwoliło mu na pisanie, właśnie po francusku, dzieł z różnych dziedzin nauki. Był więc satrapą, ale i erudytą. Srebrnogórski donżon warto zobaczyć, bo uważany jest za jeden z większych tego typu obiektów w Europie. Twierdza, opuszczona przez wojsko po 1867 r. dość długo służyła jako więzienie. W czasie II wojny światowej Niemcy zorganizowali tu karny obóz jeniecki. Mimo skrajnie niekorzystnego, górskiego, położenia oflagu, jeńcy podejmowali próby ucieczek. Brawurowego wyczynu dokonało trzech polskich oficerów, którzy po ucieczce z twierdzy dotarli do ośrodków formowania armii polskiej na Bliskim Wschodzie. Twierdza przez lata była dewastowana. Pierwszymi, którzy dokonali znacznych zniszczeń twierdzy byli Prusacy, spadkobiercy jej budowniczych. Po odkryciu bawełny strzelniczej, dziedziniec twierdzy posłużył im jako poligon do testowania niszczycielskiej siły tego materiału wybuchowego. Prusacy, używając bawełny strzelniczej, próbowali wysadzić całą twierdzę. Jednak po pierwszej próbie, na skutek protestów mieszkańców niżej położonego miasta, dalszych prób zaniechano. Obecnie twierdza poddawana jest renowacji. Podejrzewam jednak, że koszty jakie trzeba ponieść na to, aby twierdza uzyskała swój pierwotny blask, mogą wcale nie być mniejsze, niż kwoty jakie Fryderyk II wydał na jej zbudowanie. Pod koniec zwiedzania obchodzimy całą koronę twierdzy i podziwiamy widoki Gór Srebrnych i Bardzkich.


https://get.google.com/albumarchive/110 ... 5L-gLj0vwE

Opuszczamy twierdzę i schodzimy do zaparkowanego kampera. Uruchamiam silnik i jedziemy na camping do Woliborza.
Niestety z baraku czasu nie dane nam było obejrzeć słynnych wiaduktów dawnej Kolei Sowiogórskiej, które zostały wybudowane na przełomie XIX i XX w. Kolej
Sowiogórska łączyła Dzierżoniów, Pieszyce, Srebrną Górę i Ścinawkę Średnią.
Ponad 6-kilometrowy odcinek trasy stanowiła kolejka zębata, jedyna w Sudetach. Oprócz normalnych szyn, wprowadzono trzecią - zębatą, dzięki której lokomotywa, wyposażona również w zębate koło, mogła jechać pod górę i bez problemu staczać się w dół. Od stacji w Srebrnej Górze do Przełęczy Srebrnej skład pokonywał ok. 200 m różnicy wzniesień na długości ponad 4 km, pokonując odcinki o niespotykanym nachyleniu. Z okien pociągu rozciągały się przepiękne widoki. Na stacji "Srebrna Góra Twierdza" każdy skład miał kilkuminutową przerwę, w czasie której zmieniano normalną lokomotywę na "zębatą".
Niestety, kolejka nie należała do zbyt dochodowych i już w 1931 r. została zamknięta. Pozostały po niej przerzucone nad górskimi dolinami dwa prawie 30-metrowej wysokości wiadukty. Na jednym z nich, tzw. Srebrnogórskim, zwanym też Mostem Katarzyny, ćwiczą alpiniści.
Po przyjeździe na camping w Woliborzu ustawiam campera, zaś małżonka gotuje obiad, który regeneruje nasze nadwątlone siły. Kilka słów o samym campingu. Camping Leśny Dwór – Waldgut Wolibórz 12b, położony jest w byłym dworskim parku, który został przekształcony w kemping . Według opinii wielu gości powstał tutaj jeden z piękniejszych obiektów tego typu. Więcej informacji www.dwor.info.pl/
Robię rekonesans po campingu. Gości jest mało, zaledwie kilka przyczep i 2 campery ( w tym jeden mój). Jesteśmy tu jedynymi Polakami. Pozostali goście campingu to Niemcy, Czesi i Holendrzy. Jedziemy rowerami do sklepu, oddalonego od campingu o około 2-3 km, robimy zakupy i po powrocie na camping odpoczywamy przed jutrzejszą wędrówką na Wielką Sowę.

Środa 25.06.2012
Rano, po pozostawieniu na campingu stolika, krzesełek i kabla zasilającego (aby przed moim powrotem nikt nie wjechał na to miejsce) jedziemy do miejscowości Sokolec, skąd zaczyna się jeden ze szlaków na Wielką Sowę. Aby tam dotrzeć, z Woliborza należy kierować się na Nową Rudę, za miastem pojechać w kierunku Wałbrzycha i na skrzyżowaniu z drogowskazem „Sokolec” skręcić w prawo. Zaraz na początku drogi znajduje się wiadukt z oznaczeniem dopuszczalnej wysokości 2,6m, pod którym trzeba przejechać. Ponieważ mój pojazd to alkowa o wysokości 2,75m, zawracam i jadę w kierunku Wałbrzycha, aby znaleźć inną drogę. Po przejechaniu kilku kilometrów, zatrzymuję się i pytam siedzącego przed domem mieszkańca jak dojechać do Sokolca. Mówi że trzeba wrócić i za drogowskazem skręcić w lewo . Kieruje mnie więc na tą samą drogę z której zawróciłem. Tłumaczę że jest tam ograniczenie wysokości i mój samochód się nie zmieści. Wtedy on stwierdza żeby się tym nie przejmować, gdyż pod tym wiaduktem przejeżdżają nawet autobusy i nic złego im się nie dzieje. Zawracam i pełen czarnych myśli jadę polecaną drogą. Przed łukowym wiaduktem, pod którym przebiega wąska jezdnia, zjeżdżam na jej środek i maksymalnie zwalniam. Każę żonie obserwować górę samochodu, a ja żółwim tempem wjeżdżam pod wiadukt. Okazuje się że gość miał rację. Odległość od poziomu alkowy do sklepienia wiaduktu wynosi około 20 cm. Ucieszony jadę dalej. Droga jest wąska, kręta i cały czas biegnie pod górę. Przejeżdżam przez miejscowość Sokolec, ale nie mam się gdzie zatrzymać i zapytać o początek szlaku. Dojeżdżam wreszcie do leśnego parkingu (GPS N 50º39’39,16” E 16º 28’ 43,39”), przed którym droga ostro skręca w lewo. Miejsce jest dość odludne, ale niedaleko jest szutrowa droga i stoi kilka budynków. Zostawiam campera pod opieką żony i idę do pierwszego z gospodarstw zapytać, czy gospodarze mogliby się zaopiekować camperem podczas naszej nieobecności. Miła pani wyraża zgodę na postawienie campera przy jej zabudowaniach i pokazuje początek szlaku zielonego, który zaczyna się tuż za jej gospodarstwem . Pogoda jest słoneczna, ale wietrzna. Idziemy z żoną w górę i podziwiamy widoki. Po godzinnej wędrówce jesteśmy na szczycie Wielkiej Sowy pod wieżą widokową w kształcie latarni morskiej.
Wielka Sowa (niem. Hohe Eule, 1014,8 m n.p.m.) – jest najwyższym szczytem Gór Sowich w Sudetach Środkowych, z najbardziej zniszczonym ekologicznie drzewostanem w tych górach. Należy do Korony Gór Polskich i położony jest w Parku Krajobrazowym Gór Sowich. Na szczycie znajduje się wysoka 25 metrowa kamienna wieża widokowa., która z racji położenia w środkowej części Sudetów jest wspaniałym punktem widokowym. W drugiej połowie XIX wieku zainicjowano budowę pierwszej drewnianej wieży widokowej na wierzchołku góry. Drewniana konstrukcja przetrwała jednak tylko do 1904 roku. Jeszcze w tym samym roku powstał plan wzniesienia nowej, drewnianej konstrukcji. Ostatecznie stało się inaczej. Prezes dzierżoniowskiego Towarzystwa Sowiogórskiego Richard Tamm przeforsował ideę budowy trwałej kamienno-żelbetowej wieży. Prace przy jej wznoszeniu rozpoczęły się w lipcu 1905 roku, a uroczyste otwarcie, odbyło się 24 maja 1906 roku i zgromadziło tłumy ludzi. Wieży nadano wówczas imię Otto von Bismarcka. Na tarasie widokowym podziwiano panoramy od Śnieżnika po Śnieżkę oraz od Wzgórz Trzebnickich po Broumovské stěny. Po II wojnie światowej wieży nadano imię Władysława Sikorskiego, później polskiego turysty i krajoznawcy Mieczysława Orłowicza. Wizerunek wieży stał się symbolem Pieszyc i znajduje się w herbie tego miasta.
Będąc szczycie namawiam żonę do wejścia na wieżę. Widząc wysokość budowli, kategorycznie odmawia. Wchodzę więc sam, najpierw po schodach betonowych, a na końcu po krętych schodach stalowych. Jestem wreszcie na galerii widokowej. Widoki przepiękne, ale nastrój psuje bardzo silnie wiejący wiatr. Schodzę z wieży. Krótki odpoczynek i zejście w dół, do campera. Jemy obiad, a następnie jedziemy do Nowej Rudy. Z Nową Rudą związana jest ciekawa historia. Urodzony tutaj muzyk jest autorem hymnu Japonii. W 1852 r. w Nowej Rudzie urodził się . Franz von Eckert. Był muzykiem i specjalistą od muzyki marszowej. Gdy Japończycy zaczęli budować flotę wojenną, potrzebowali dobrych wzorców. Naśladowali w swoich poczynaniach święcących militarne tryumfy Niemców. Na wzór niemiecki organizowali flotę wojenną, a marynarka nie może przecież obyć się bez reprezentacyjnej orkiestry. Franz von Eckert, kapelmistrz orkiestry niemieckiej floty stacjonującej w Wilhelmshaven, otrzymał propozycję objęcia identycznej posady w Japonii. Przyjął ją i w 1879 r. wylądował w Kraju Wschodzącego Słońca. Rok później przedstawił cesarzowi dzieło muzyczne, które uznano za hymn narodowy Japonii. Autorami melodii byli Hayashi Hiromori (wersja na instrumenty japońskie) i Franz von Eckert, twórca adaptacji hymnu dla orkiestry grającej na instrumentach europejskich. Pieśń zaczyna się od słów: "Kimi-ga yo-wa...", co znaczy po polsku "Niechaj rządy Cesarza...". Nieznany bliżej w Europie muzyk z Nowej Rudy jest także autorem dawnego hymnu Korei. W tym kraju spędził ostatnie lata swojego życia. Zmarł w Seulu i tam został pochowany w 1916 r. Jesienią 2006 r. w Nowej Rudzie na placu przed Miejskim Domem Kultury stanął jego pomnik
My jedziemy do Nowej Rudy aby zwiedzić zabytkową kopalnię węgla.
Pierwszą zarejestrowaną eksploatację węgla na tym terenie rozpoczęto w 1781 roku. Do 1869 roku wydobycie w rejonie Ruben-Grube ( Kopalnia Nowa Ruda) odbywało się przy pomocy sztolni. Kopalnia ta przez długi czas miała dość małe wydobycie. W 1868 roku zgłębiono do poziomu pierwszego szyb – obecnie zwany szybem Lech. Szyb ten został wyposażony w parową maszynę wyciągową o mocy 18 KM oraz w urządzenia do pompowania wody. Intensywniejszy rozwój kopalni datuje się do 1879 roku, co było związane z odkryciem w roku 1877 złoża łupku ogniotrwałego.
Wydobyty łupek poddawany był na miejscu procesom oczyszczania, a następnie prażenia w zakładzie prażalniczym. Końcowy produkt, tzw. łupek prażony, stanowił cenny surowiec do produkcji materiałów ogniotrwałych. Część tego materiału zużywana była w kraju, część kierowano na eksport.
Drugim czynnikiem mającym wpływ na wydobycie w kopalni Ruben była rozbudowa kolei na trasie Wałbrzych – Kłodzko w 1880 roku, umożliwiająca uzyskanie dodatkowych rynków zbytu. W 1891 roku przy załodze kopalni Ruben liczącej 554 osoby wydobyto 80 721 ton węgla i 35 000 ton łupku ogniotrwałego. W latach 1839 i 1876 do wyrobisk górniczych przedarła się z powierzchni woda i częściowo je zalała. Sytuacja ta zmusiła ówczesne kierownictwo do zainstalowania wydajniejszych urządzeń odwadniających. 7 września 1910 roku w szybie Piast powódź spowodowała zalanie poziomu III. Zagrożenie było tak duże, że górnicy musieli uciekać i tylko z trudem udało się uratować pracujące przy urobku konie.
W kopalni Ruben występowały największe i brzemienne w skutkach wyrzuty gazów i skał. Wydzielające się w czasie wyrzutu ogromne ilości dwutlenku węgla mającego właściwości trująco-duszące zagrażają życiu znajdującej się w tym czasie na dole załogi Pierwszy zarejestrowany wyrzut zdarzył się w 1908 roku. Wraz ze wzrostem głębokości wydobycia wzrastało niebezpieczeństwo wyrzutów, ich częstotliwość i wielkość.
Do 1945 roku zanotowano ogółem 596 wyrzutów gazowo-skalnych . Do najtragiczniejszego w skutkach należał wyrzut, który zdarzył się w dniu 10 maja 1940 roku – zginęło wówczas 187 górników. Po tej katastrofie w kopalni Ruben zaostrzono rygory dotyczące prowadzenia wyrobisk górniczych w polach zagrożonych wyrzutami. Aby zmniejszyć ryzyko zagrożenia życia górników w kopalni Nowa Ruda, zastosowano centralne odpalanie ładunków wybuchowych urabiających węgiel. Odpalanie odbywało się po wycofaniu z wyrobisk wszystkich pracujących tam ludzi.
Przedsiębiorstwo pod nazwą Kopalnia Węgla Kamiennego Nowa Ruda była największą kopalnią w Dolnośląskim Zagłębiu Węglowym – łączna długość wyrobisk górniczych wynosiła około 100 km. Zatrudnienie w noworudzkiej kopalni wynosiło około 6 tys. osób, a roczne wydobycie kształtowało się w granicach 1 mln ton węgla i 100 tys. ton łupku ogniotrwałego. W Nowej Rudzie na 7 poziomach wydobywano mało zasiarczony, najwyższej jakości węgiel koksujący. Skomplikowana budowa geologiczna i geometria złoża uniemożliwiały jednak mechanizację prac pod ziemią, co sprawiło, że z czasem eksploatacja stawała się coraz bardziej kosztowna, a w końcu wręcz nieopłacalna. Bardzo niskie pokłady (wysokości 60cm) zmuszały górników do kilkugodzinnej pracy w pozycji schylonej lub na kolanach. Ostatecznie postanowiono kopalnię zlikwidować i ostatni węgiel z pola Piast został wywieziony na powierzchnię w dniu 15 września 1994 roku. W 1995 roku zlikwidowano część podziemną, pozostawiając kompleks wyrobisk długości około 750 m przy sztolni Lech, w którym uczniowie Zespołu Szkól Górniczych odbywali praktyki, podczas których uczyli się przyszłego zawodu. Po likwidacji szybów i naturalnym zalaniu przez wodę prawie wszystkich podziemnych chodników ,w 1996 roku na polu górniczym Piast powstało Muzeum Górnictwa, udostępnione obecnie jako Podziemna Trasa Turystyczna „Kopalnia Węgla Kamiennego w Nowej Rudzie”. Atrakcją jest 700-metrowy spacer podziemnymi chodnikami oraz przejazd górniczą kolejką,. Zorganizowano także ekspozycję sprzętu górniczego i wystawę minerałów.

Obrazek

https://get.google.com/albumarchive/110 ... P_4mZ_k6gE

Po zwiedzeniu kopalni, zakupy w „Biedronce” i powrót na camping. Jutro wyjazd do Teplic nad Metui (Republika Czeska) ze zwiedzaniem po drodze sztolni w Osówce, uzdrowiska Jedlina-Zdrój i uzdrowiska w Sokołowsku.

Czwartek 26.06.2012
Budzimy się niewyspani. Całą noc padało, a ten kto doświadczył takiej atrakcji w przyczepie lub camperze wie, że równie smacznie śpi się we wnętrzu grającej perkusji. Jemy śniadanie, klaruję campera i w drogę do kompleksu sztolni walimskich. Jedziemy drogą w kierunku Wałbrzycha i w miejscowości Głuszyca skręcamy w prawo do Osówki. Po przejechaniu kilku kilometrów skręcamy w lewo i wąską, asfaltową drogą dojeżdżamy do parkingu przed budynkiem zajazdu. Jesteśmy za wcześnie i musimy trochę poczekać na otwarcie kasy, aby kupić bilety. Parzymy kawę i raczymy się gorącym napojem przed czekającym naszwiedzaniem. Po zakupieniu biletów idziemy kilkaset metrów szutrową drogą w górę, w kierunku wejścia do kompleksu sztolni. Przed wejściem wkładamy kaski i zapinamy szczelnie swoje kurtki. Na dworze jest ciepło, ale od wejścia wieje chłodem (temperatura w sztolni wynosi 5-7ºC) . Wreszcie przychodzi przewodnik i wchodzimy do podziemi.
Wobec nasilających się alianckich nalotów bombowych w 1943 r. Niemcy hitlerowskie przeniosły dużą część swej strategicznej produkcji zbrojeniowej w – uważany za bezpieczny – rejon Sudetów. Mniej więcej wówczas powstał projekt utworzenia nowej kwatery głównej Hitlera na zamku Książ oraz potężnych bunkrów i budowli podziemnych wydrążonych w Górach Sowich. W tym celu powołano jesienią 1943 r. spółkę Industriegemeinschaft Schlesien AG, której przekazano kilka tysięcy więźniów oraz jeńców wojennych, których umieszczono w czterech pierwszych obozach pracy. Jednak wobec niezadowalającego postępu prac już na przełomie marca i kwietnia 1944 nadzór nad budową przejęła Organizacja Todt. Plany obejmowały potężne prace adaptacyjne na zamku Książ, utworzenie wielkich przestrzeni wydrążonych pod zamkiem, konstrukcji olbrzymich tuneli i sal podziemnych w kilku miejscach w Górach Sowich, reorganizacji całej siatki okolicznych dróg, połączenia całości siecią kolei wąskotorowej. Była to dalece najkosztowniejsza budowa kwater wojskowych i obiektów strategicznych ówczesnych Niemiec, choć całkowite poniesione koszty trudno oszacować. Rozmach budowlano-inżynierski był na najwyższym poziomie wówczas dostępnym. Plany były kilkakrotnie zmieniane. Wedle danych z września 1944 produkcja tych schronów miała pochłonąć 150 milionów marek; wraz ze schronami w Wilczym Szańcu i w Pullach pod Monachium obejmowała 257 tysięcy m³ betonu zbrojonego stalą, 213 tysięcy m³ tuneli, 58 km dróg z sześcioma mostami, 100 km rurociągów. Na projekt Riese przyznano w 1944 roku 28 tysięcy ton stali i cementu, czyli tyle, ile Niemcy przeznaczały rocznie na budowę schronów przeciwlotniczych dla ludności cywilnej. Prace zostały wykonane tylko w części. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej wiele podziemnych konstrukcji zostało zniszczonych, a przynajmniej tunele do nich prowadzące zostały wysadzone.
Podziemne korytarze i komory sprawiają upiorne wrażenie. Oglądamy ogrom prac wykonanych przez więzionych i ginących tutaj ludzi, którzy pod przymusem realizowali szalone plany zbrodniczego państwa. Po około 45min, opuszczamy podziemia i jedziemy do uzdrowiska Jedlina-Zdrój.
Leczone są tu choroby układu oddechowego i nerwowego. W uzdrowisku parkuję samochód i wraz z żoną Elżbietą idę zwiedzać miejscowość. Aleją wysadzaną drzewami dochodzimy do centralnego placu z posadowionym na niej charakterystycznym pawilonem. Znajduje się tu ujęcie źródła wody zdrojowej. Pawilon nazywany Charlottenquelle lub Theresienquelle, mieści się na Placu Zdrojowym i zbudowany został w 1934 roku w miejscu XVIII wiecznego źródła. W okresie po II Wojnie Światowej aż do niedawna nie spełniał swojej funkcji pijalni. Z uwagi na swoją architekturę stanowi charakterystyczny element miasta. Historia uzdrowiska jest długa. W 1607 roku naturalnie wypływające z porfirowego podłoża źródło uznano za lecznicze. Medyk Georg Jachmann ze Świdnicy w 1726 roku jako pierwszy opracował spis składu mineralnego i właściwości leczniczych źródła. Jak pisano: woda jest smaczna, klarowna, ma orzeźwiający zapach, jest lekko słona i gazowana.
Główne źródło nosiło imię pierwszej właścicielki zdroju Charlotty. W 1903 roku woda ze źródeł doprowadzana była także do wszystkich domów mieszkalnych w uzdrowisku. W 2006 roku ze środków unijnych zrealizowano kompleksową przebudowę pawilonu oraz jego otoczenia.
Idziemy do pawilonu, aby napić się leczniczej wody. Okazuje się, że i tu wkroczyła komercja. Prywatny właściciel ( uzdrowisko jest spółką akcyjną) ustalił koszt jednorazowego wejścia na kwotę 2 zł, która wg. mnie jest ceną zaporową. Weszliśmy i zapłaciliśmy za najdroższy w moim życiu kubek wody, ale wielu chętnych nie widziałem. Chwila relaksu przed domem zdrojowym, powrót do samochodu i kierunek Sokołowsko.
Wyobraźmy sobie, że pojawia się skuteczna terapia zwalczająca np. śmiertelne nowotwory. W uroczej górskiej dolinie powstaje sanatorium, gdzie z powodzeniem zwalcza się trapiące ludzi nieuleczalne wcześniej choroby. Można się domyślać, że w celu ratowania zdrowia zjeżdżałyby do takiego miejsca tłumy pacjentów.
Taka historia wydarzyła się naprawdę na początku lat 50. XIX w. w Sokołowsku. W niewielkiej górskiej wsi dr Hermann Brehmer założył sanatorium, w którym skutecznie leczył niezwykle groźną, śmiertelną gruźlicę. Skorzystał z osiągnięć hydroterapeutycznych Vincenza Priessnitza z Desenika (słowo „prysznic” pochodzi właśnie od jego nazwiska) , dodał od siebie specjalną dietę i obowiązkowe długie spacery, a w krótkim czasie do Sokołowska zaczęły ściągać tysiące kuracjuszy z całej Europy. Bardzo ważną rolę w sanatoriach Sokołowska pełniły rozległe parki. Ich alejki i promenady zaprojektowano tak, by bez wywoływania zadyszek służyły codziennym zdrowotnym spacerom, "przepisywanym" pacjentom przez uzdrowiskowych lekarzy.
Sokołowsko, zwane wtedy Görbersdorfem, było pierwszym na świecie kurortem, w którym zwalczano gruźlicę. Na jego wzór tworzono szwajcarskie Davos. Goszczący w Sokołowsku Tytus Chałubiński zafascynowany tutejszymi osiągnięciami medycznymi podjął trud odnalezienia podobnego miejsca w Karpatach. Inspirowany Sokołowskiem wylansował Zakopane. Do Görbersdorfu zjeżdżali kuracjusze z całej Europy. Nie brakowało wśród nich zamożnych Rosjan, którzy w latach 1900-1901 wystawili cerkiewkę w pobliżu sanatorium Römplera. Świątynia pw. św. Archanioła Michała służyła odwiedzającym kurort wyznawcom prawosławia oraz osiadłym w okolicy jeńcom rosyjskim, którzy po zakończeniu I wojny światowej nie wrócili do ojczyzny. Po 1945 r. ogołocona z wyposażenia cerkiew służyła jako kostnica, a w latach 1980-1996 stanowiła prywatną własność wykorzystywaną jako domek letniskowy. Od 1996 r. świątynia powróciła we władanie kościoła prawosławnego. Wyremontowano jej wnętrze, trwają prace przy urządzaniu otoczenia. Obiekt jest malowniczo położony w dawnym parku sanatoryjnym.
Obecnie świat zna doskonale Davos, Polacy tłumnie najeżdżają Zakopane, a o Sokołowsku praktycznie zapomniano. Sanatorium dra Brehmera, po wojnie nazwane "Grunwaldem", popada w ruinę. Olbrzymi budynek z 1862 r., przypominający gotyckie zamczysko, po niedawnym podpaleniu chyba nie przyciągnie już żadnego inwestora. Obiekty sanatorium, gdzie po raz pierwszy na świecie skutecznie walczono z gruźlicą, czeka techniczna śmierć, a potem niechybna rozbiórka. W Sokołowsku przetrwało do dzisiaj dawne sanatorium dra Theodora Römplera, obecnie "Biały Orzeł". Jak przed laty leczy się tu choroby płuc. Na zapleczu budynku ocalała pamiętająca najlepsze lata efektowna kryta promenada. W parku stoją nieliczne już rzeźby ogrodowe. Wokół "Białego Orła" i "Grunwaldu" zachowały się dawne kuracyjne ścieżki prowadzące w malownicze Góry Suche.
W Sokołowsku mieszkał w dzieciństwie Krzysztof Kieślowski (1941-1996). Ojciec słynnego reżysera był człowiekiem słabego zdrowia, stąd rodzina poszukiwała swoich miejsc na ziemi w różnych kuracyjnych ośrodkach. Podobno Sokołowsko zapisało się w życiu reżysera szczególnie - działało tu kino. Mówią, że poza pierwszym kontaktem ze srebrnym ekranem reżyser uwrażliwił się w Sokołowsku na piękno przyrody. Mieszkanie zajmowane na piętrze kamieniczki przy ul. Głównej 23a. w centrum miejscowości miało balkon. Piękne widoki otaczających Sokołowsko gór widywał z niego na co dzień.
Wjeżdżam do Sokołowska i parkuję campera. Miasteczko jest zapyziałe i senne. Udajemy się z żoną na zwiedzanie miejscowości. Idziemy alejkami parku zdrojowego, przechodząc obok budynku sanatorium dr. T. Römplera, obecnie sanatorium „Biały Orzeł”, dochodzimy do cerkwi. Wracamy tą samą drogą, dochodząc do głównej ulicy miasteczka. Przechodząc obok jednego z budynków zauważam wiszącą na ścianie tablicę poświęconą Krzysztofowi Kieślowskiemu. Dalej ulica kieruje nas do budynków dawnego sanatorium dra Brehmera. Budynki sanatorium sprawiają przygnębiające wrażenie.

Obrazeko

https://get.google.com/albumarchive/110 ... 92ruKDTpQE

Wracamy do naszego pojazdu i kierujemy się do Teplic na Metui w Republice Czeskiej.
Jadę przez Mieroszów, przekraczam granicę w Golińsku i przez Mezimesti dojeżdżam do Teplic nad Metui. Po przekroczeniu granicy na każdym skrzyżowaniu są drogowskazy kierujące do Teplic. Przejeżdżam przez miasto i dojeżdżam do campingu Kamenec, leżącego w górnej części miejscowości. Camping ma dwa rzędy małych drewnianych domków i dwa tarasowo położone miejsca na namioty i campery. Celowo mówię campery, gdyż tarasy są wąskie, a wjazd na nie stromy. Manewrowanie przyczepą w takim miejscu jest bardzo trudne. Wjeżdżam na górny taras i stawiam swoją maszynę obok starszego małżeństwa z Niemiec podróżującego VW bus. Na campingu są jeszcze Czesi (camper) i Holendrzy (namiot). Idę zwiedzać camping. Wc i łazienki siermiężne ale czyste,. Jest także miejsce do opróżniania zbiorników wody szarej i WC chemiczne (kot). „Ciekawie” rozwiązany jest system dozowania wody pod natryskiem. Przy każdym natrysku jest sprężynowy zawór, który po naciśnięciu otwiera dopływ wody. Woda leje się około minuty, po czym zawór zamyka się automatycznie. Mycie się pod takim urządzeniem zmusza delikwenta do stosowania dwojakiej techniki- alternatywnie przyciskania zaworu cały czas lub przyciskania okresowego. Obydwie są do bani, a samo mycie wymaga ekwilibrystyki. Dobowy koszt pobytu (2 osoby, camper, prąd-50zł).Więcej informacji www.czech-camping....mp-kamenec-360/ Po czasie rozważałbym skorzystanie z campingu Bucnice położonego dalej w kierunku Adrspachu . Teren jest płaski porośnięty trawą z rzędem drewnianych domków, ale miejsca na postawienie przyczepy lub campera jest dużo. Mankamentem jest jednak położenie w pobliżu linii kolejowej i tuż przy drodze Teplice-Adrspach. Jeżeli jedzie się na 2-3 dni ( tyle wystarczy na zwiedzenie teplickich i adrsparskich skał) camping ten jest do przyjęcia ale na dłużej raczej nie. Więcej informacji www.autokemp.wz.cz/

Piątek 27.06.2012
Rano toaleta, śniadanie oraz przygotowanie plecaków z prowiantem i napojami. Jest bardzo ciepło, a wychodzimy na cały dzień. Z campingu idziemy około1 kilometra do wejścia do Teplickich Skał.
Adršpašsko-Teplické Skály. Są jedynym w swoim rodzaju skalnym miastem z okrężną ścieżką dydaktyczną o długości 6 km . Ścieżkę można przejść w ciągu od 2 do 3 godzin. Po drodze można podziwiać niezwykłe formacje skalne takie jak Skalna Korona, Ściany Martina i Ściany Świątynie, Leśny Niedźwiedź, Wykałaczka Karkonosza i wiele innych, spotkać tu można "wieczny śnieg" leżący w głębokim kanionie Syberii (śnieg leży tutaj do maja, w niektórych latach również dłużej), zielone dywany mchu i paproci i wiele innych atrakcji przyrodniczych. Wszystko to jest otoczone głębokimi lasami i przeplatane srebrzystymi nitkami potoków.
Adršpašsko-teplické [Adrszpaszsko-Teplicke Skały] skały należą do największych zwartych masywów skalnych nie tylko w Czechach ale również i w całej Europie Środkowej. Wspaniałe dzieło przyrody tworzone przez potężne piaskowcowe skały, grzebienie i skalne wieże. Tak wielkie zgrupowanie niezwykłych form skalnych tworzy całe tzw. skalne miasteczka oraz labirynty. Tereny te od 1933 r. są pod ścisłą ochroną jako Rezerwat Przyrody Adršpašsko-teplické Skały. Rezerwat ma powierzchnię 1803,4 ha i jest największym rezerwatem przyrody w Republice Czeskiej.
Największe zwarte skupisko skał podzielone jest na dwie zasadnicze części - Adršpašské Skály i Teplické Skály - dwa skalne miasta Adršpašské i Teplické - granicę stanowi Vlčí rokle [Wilczy Jar]. Nazwy pochodzą od miejscowości będących punktami wyjściowymi do wycieczek w skały. Adršpašské i Teplické Skály stanowią jeden kompleks skalny i można bez problemu przejść wśród skał z Adršpachu do Teplic nad Metují. Wśród skał wytyczono szlaki turystyczne i należy się ich trzymać ponieważ zgubienie się w śród skalnych labiryntów nie jest trudne. (opłata za wejście w skały 50 CZK- dorośli). Skały dostępne są dla zwiedzających przez cały rok.
Nazwa skalne miasta nie oznacza, że wśród skał żyją ludzie ale dlatego, że skały stoją tak gęsto i blisko siebie jak budynki w mieście i poruszamy się wśród nich po "ulicach" momentami trzeba przechodzić przez bardzo wąskie szczeliny a miejscami można spotkać większe przestrzenie otoczone ze wszystkich stron skałami nazywane "placami".
Adršpašské Skály - Adršpach
Znajdują się na południowym skraju miejscowości Adršpach. Podstawowa trasa liczy ok. 7 km i można ją zwiedzić w ciągu ok. 2 godzin - zielony szlak turystyczny. Trasę tę można nieco przedłużyć ruszając żółtym szlakiem w stronę Teplic i dojść do skalnego jeziora po którym można przepłynąć się tratwą. Jezioro ma długość ok. 300 m a jego maksymalna głębokość to 3 m przejażdżka tratwą trwa ok. 20 minut (cena 20 CZK).
Adršpašské skały są znane wśród miłośników wspinaczki skałkowej. Pierwsze zapisane alpinistyczne wejście na skalną ścianę miało miejsce 21 maja 1923 r. Oczywiście znacznie wcześniej niż alpiniści, skały odkryli turyści, którzy zaczęli odwiedzać to miejsce już w XVIII w. W 1770 r. Adršpašské Skály odwiedził Johann Wolfgang Goethe.
W kasie kupujemy bilety i dostajemy mapkę, jak poruszać się po labiryncie skalnym. Rozpoczynamy zwiedzanie. Po zwiedzeniu Teplickich Skál postanawiamy przejść szlakiem przez Vlčí rokle (Wilczy Jar) do Adršpašskich Skál. Szlak początkowo biegnie dość szeroką leśną drogą , stopniowo wznoszącą się do góry. Droga kończy się przy górskim torfowisku, nad którym zbudowano drewniane podesty, umożliwiające przejście. W tym miejscu zauważam niewielką tabliczkę z napisami w 4 językach (po czesku, polsku, niemiecku i po angielsku) przybitą do drzewa. Z napisów wynika, że szlak jest w złym stanie i chodzenie nim jest niebezpieczne, gdyż można ulec wypadkowi. Wchodzi się na własną odpowiedzialność. Popatrzyłem na widoczne przede mną podesty, które co prawda miały trochę powyłamywanych drewnianych drążków tworzących nawierzchnię, ale nie wyglądało to wcale źle. Idziemy więc dalej, pilnie patrząc pod nogi. W pewnym momencie stajemy przed ścianą skalną do której przymocowano drewniane schody. Właściwie nie są to schody, lecz zbite z drewnianych bali stromo ustawione drabiny. Nie dość tego, drabiny mają dużo uszkodzonych, bądź brakujących szczebli. Idziemy ostrożnie do góry. Idę pierwszy, żeby nie wysłuchiwać utyskiwań, jakie pod moim adresem kieruje szanowna małżonka. Dochodzę do pionowej skały i dalej nie widzę szlaku. Po lewej stronie jest lita skała, a z przodu i z boku głęboki wąwóz. Idę ostrożnie kilka kroków do przodu i za występem skalnym napotykam wąską szczelinę, którą należy iść dalej. Wciskam się w tę szczelinę z trudnością, gdyż przeszkadza mi plecak. Po chwili jestem po drugiej stronie i czekam na żonę, gdyż zejście jest tragiczne. Są tam takie same drabiny jak te którymi wchodziliśmy, a właściwie ich resztki, wiodące stromo w dół. Schodzimy bardzo ostrożnie . Dochodzimy do małego jeziorka i chwilę odpoczywamy. Właśnie doszliśmy do Adršpašskich Skál. Znad jeziorka już normalnymi drewnianymi schodami idziemy do góry i wchodzimy na szlak zwiedzania. Samo zwiedzanie Teplickich i Adrsparskich Skał odbywa się po odpowiednio przygotowanych i o niewielkiej skali trudności szlakach, tak że można po nich chodzić nawet z dziećmi. Odradzam jednak wędrowanie Wilczym Jarem. Z Adršpachu idziemy ścieżką rowerową do Teplic, gdyż trzeba zrobić zakupy, a później zanieść je na camping. Popełniamy błąd idąc pieszo, zamiast jechać pociągiem. Odległość do pokonania to prawie 8 km. Jest bardzo gorąco, a my idziemy już kilka godzin. Tuż przed godz.17.00 ostatkiem sił docieramy do marketu spożywczego w Teplicach i robimy zakupy. Po naszym wyjściu sklep zamykają. Nie wiem jak jest w innych czeskich miastach, ale w Teplicach należy zapomnieć o robieniu zakupów przez całą nieomal dobę tak jak w Polsce,. Dochodzimy wreszcie do campingu, jemy spóźniony obiad i odpoczywamy po pełnym wrażeń dniu. Jutro wyjazd do Broumova.

Obrazek

https://get.google.com/albumarchive/110 ... NiikbnOqAE

[ Dodano: 2012-12-20, 18:10 ]

Sobota 28.06.2012
Rano pobudka, toaleta, śniadanie i wyjazd do Broumova.
Do dzisiaj miasto Broumov zachowało swój dawny historyczny charakter i kształt. Na skraju skalnego urwiska zostało przez opata Benedyktynów wyznaczone miejsce dla budowy grodu i kościoła. Pod murami obronnymi znajdowało się podgrodzie. W wyniku licznych pożarów uległa zniszczeniu średniowieczna architektoniczna zabudowa miasta, z wyjątkiem kościoła Panny Maryi. W 1306 roku gród został odnowiony a w połowie XIV wieku opat zakonu benedyktyńskiego postanowił przebudować go na ufortyfikowany klasztor z kościołem św. Wojciecha. W podobny sposób został zbudowany też z kamienia kościół św. Piotra i Pawła. Budowanie murów obronnych rozpoczęli mieszczanie już w 1357 roku i dzięki olbrzymiemu wysiłkowi budowa została zakończona przed rokiem 1380. Broumov w XIV wieku był jednym z najważniejszych ośrodków kulturalnych w pólnocnowschodnich Czechach. Zmiany stylu życia mieszkańców Broumova znalazły swoje odbicie w architekturze miasta, mianowicie w budowie kamiennych domów na rynku i w przyległych ulicach. Po pożarze miasta w 1549 roku klasztor został odbudowany w stylu renesansowym. W epoce baroku nastąpił wszechstronny rozwój broumovskiego opactwa. Po zniszczeniach w okresie wojny trzydziestoletniej, nastąpił szybki rozwój gospodarczy opactwa i miasta. Rozbudowano obiekty klasztorne, kościoły i rezydencje, wybudowano gimnazjum klasztorne, aptekę oraz tarasy i podwórza.. Okres wojen śląskich i pruskiego zaboru Kłodzka i Śląska przyczyniły się do zerwania wielowiekowych kontaktów handlowych i kulturalnych miasta ze Śląskiem i Kłodzkiem. Wywarło to zgubny wpływ na całe opactwo. Wszelkie prace budowlane zostały ograniczone jedynie do niezbędnych napraw po zaistniałych pożarach i działaniach wojennych.. Szybki rozwój przemysłu tekstylnego spowodował pewne naruszenie dawnej architektury miasta. Najbardziej jednak ucierpiała ona po II wojnie światowej, kiedy to burzono stare domy a wspaniałe zabytki pozostawiono własnemu losowi.
Po dojechaniu do Broumova parkuję campera na dużym bezpłatnym parkingu usytuowanym poniżej starego miasta, i udajemy się na jego zwiedzanie. Na rynku kupujemy lody (zmrzlina) i spacerujemy podziwiając architekturę miasta. Po odpoczynku przy klasztorze Benedyktynów schodzimy do campera i wyruszamy w dalszą drogę do Karpacza, przez Chełmsko Śląskie i Krzeszów.
Wracamy drogą którą przyjechaliśmy do Broumova i za miastem skręcamy w prawo. Przejeżdżamy przez Mezimesti i po przekroczeniu granicy państwa dojeżdżamy do Mieroszowa. Za Mieroszowem skręcamy w lewo, zgodnie z drogowskazem wskazującym drogę do Krzeszowa. Malowniczą, krętą, górską drogą dojeżdżamy do Chełmska Śląskiego. Parkuję campera na małym rynku w centrum miejscowości i udajemy się na zwiedzanie.
Chełmsko Śląskie (niem. Schömberg) jest wsią, ale dziwną wsią z ratuszem, rynkiem i pomnikiem Świętego Nepomucena pośrodku rynku. Niewiele się tutaj zmieniło się od początków XX wieku. Oczywiście przydałaby się renowacja tego urokliwego miejsca, ale niestety pozostaje to w gestii władz pobliskiej Lubawki. Historia Chełmska Ślaskiego zaczyna się gdzieś na początku wieku XIII, a pierwsza wzmianka pisana pochodzi z 1289 roku, kiedy to Książe Bolko I Surowy na mocy porozumienia z królem czeskim włączył MIASTO Chełmsko Śląskie do swoich ziem. Jak widać już w roku 1289 Chełmsko Ślaskie było miastem i dopiero w 1945 zaczęło być dziwną wsią. Na mocy układu pomiędzy księciem świdnickim a królem czech, po śmierci księcia Bolka II i księżnej Agnieszki w 1392 roku księstwo świdnicko-jaworskie wraz z Chełmskiem Śląskim przeszło we władanie korony czeskiej. Samo Chełmsko Śląskie już w 1360 zostało sprzedane dla opactwa Cystersów z Krzeszowa i stanowiło jego własność aż do roku 1810. Na początku XVI wieku Maciej Korwin najechał te ziemie i w wyniku tego Śląsk wraz z Chełmskiem był w zależności od monarchii węgierskiej. Po śmierci króla Węgier Macieja Korwina w roku 1490 Jagiellonowie zgłosili pretensje do korony Węgier. I tak oto, po zbrojnej interwencji Śląsk dostał się we władanie Polski. Niestety najazdy tureckie i przegrana bitwa z Turkami zmusiła Polaków do zawiązania ugody z Habsburgami, na mocy której Śląsk dostał się we władanie cesarstwa austriackiego na okres około 200 lat.
W 200 lat po tych wydarzeniach, po wojnach śląskich w 1763 roku Austria straciła Śląsk na rzecz Prus. W roku 1945 Śląsk został przyłączony do Polski.
Nazwa Chełmsko Śląskie w niemieckim brzmieniu Schömberg oznacza piękną górę i tak w istocie jest. Miasto i okolice leżą w przepięknych okolicach, niedaleko bramy lubawskiej, blisko granicy z Czeską Republiką, w niedalekiej odległości od Karpacza, Jeleniej Góry, Wałbrzycha, Kamiennej Góry.
Wieś, miasto Chełmsko Śląskie jest tak naprawdę wielkim zabytkiem. Można tutaj zobaczyć zabudowę mieszkalną z XVIII i XIX wieku, w niemal niezmienionym kształcie.
Najbardziej ciekawe miejsca Chełmska to domy "12 apostołów", pozostałości po domach "siedmiu braci", kościół, starówka, kaplica Świętej Anny.
Na początku XVIII wieku, a dokładnie w 1707 roku, na zlecenie opata z Krzeszowa Dominika Geyera wybudowano dwanaście drewnianych domów dla tkaczy, którzy zostali ściągnięci do Chełmska Śląskiego z Czech. Domów początkowo było 12, tak jak apostołów. Ostatni dom odsunięty od pozostałych, nazywany był "Judasz". Niestety, w wyniku pożaru spłonął, a do obecnych czasów zachowało się 11 pozostałych domów. Są one świetnie położone, tuż nad rzeką niedaleko lasu. To było idealne miejsce do uprawiania lnu i wyrabiania z niego wyrobów. W Chełmsku Śląskim wybudowano w roku 1763 drugie osiedle 7 domów, które nazywano "Siedmiu braci". Niestety, jeden z pożarów zniszczył sześć domów i do dnia dzisiejszego pozostał tylko jeden. W domach tych mieszkali tkacze adamaszku sprowadzeni specjalnie w tym celu z Bawarii.
W Chełmsku znajdują się dwa obiekty sakralne, kościół pod wezwaniem Świętej Rodziny i Kaplica pod wezwaniem Świętej Anny. Pierwszy kościół powstał w pierwszej połowie XIV wieku. Następnie Opat Krzeszowski postanowił w miejscu starego kościoła wybudować okazalszą świątynię. I tak oto, w 1680 roku, po 10 latach budowy ukończono nową świątynię, która stoi do dnia dzisiejszego. Jest to budowla wczesnobarokowa z przepięknymi elementami barokowymi we wnętrzu. Obok kościoła stoi renesansowa plebania z 1575 roku. Przy kościele znajdują się stare pomniki i płyty nagrobne.
W Chełmsku Śląskim znajduje się niezmieniony układ ulic z okresu XVII wieku. Kamienice w rynku posiadają podcienia, w których sprzedawano dawniej wyroby z lnu. Na środku rynku znajduje się nieczynna studnia z pomnikiem Świętego Jana Nepomucena z 1855 roku. Do Chełmska Śląskiego w roku 1899 dotarła kolej. Dzięki linii kolejowej Chełmsko Śląskie było otwarte na świat. W najlepszych czasach kursowało tutaj 10 par pociągów dziennie. Linia była przedłużona do pobliskiego Okrzeszyna, gdzie w odległości kilku kilometrów od niej znajdowały się tory kolei austriackiej. Nie wiadomo dlaczego, obie te linie nie zostały połączone. Dzisiaj po stronie Czeskiej nadal jeżdżą pociągi, a do Chełmska nie jeździ już nic. Jedynie do Krzeszowa dociera zawieszona linia kolejowa, która już chyba nigdy nie powróci do życia.
Chełmsko Śląskie jest nietypowym, niespotykanym, unikalnym miastem wsią w naszym kraju. Przepiękna architektura miasta niezmieniona od niemal 100 lat przyciąga i zachwyca. Stare drewniane domy tkaczy, kościół, rynek są to niewątpliwie atuty turystyczne Chełmska Śląskiego. Niestety, po 1945 roku wieś ta nie ma szczęścia do włodarzy.
W jednym z domków tkaczy znajduje się muzeum tkactwa w Chełmsku, prowadzone przez Stowarzyszenie Na rzecz Rozwoju Chełmska Śląskiego. Znajduje się tam też kawiarenka prowadzona przez miłośnika Chełmska Śląskiego pana Adama Antasa, w której można poczuć klimat dawnych lat i posłuchać ciekawych opowieści. Kilka lat temu w jednym z czasopism przeczytałem ilustrowany artykuł mówiący o Chełmsku Śląskim i o Panu Adamie. W tedy też postanowiłem odwiedzić Chełmsko i kawiarenkę Pana Antasa, aby poznać go osobiście. Pan Adam jest Dolnoślązakiem zauroczonym swoją małą ojczyzną. Przyjął nas bardzo serdecznie, udostępnił albumy ze zdjęciami starego Chełmska oraz zabawiał rozmową. Okazuje się, że amerykańscy traperzy i kowboje ubierali się w koszule szyte z tkanin wykonanych na Dolnym Śląsku, co świadczy wysokiej jakości tych wyrobów. Zwrócił też uwagę na niedzisiejszą mentalność lokalnych władz, które uniemożliwiły nadanie miejscowej szkole imienia Gerharta (Gerhard) Johanna Roberta Hauptmanna, niemieckiego dramaturga i powieściopisarza, laureata literackiej Nagrody Nobla w 1912. Hauptmann od 1891 z niewielkimi przerwami mieszkał w Agnetendorf (obecnie: Jagniątków, dzielnica Jeleniej Góry), gdzie zmarł 6 czerwca 1946r. Tutaj też w 1892r powstała jego najsłynniejsza sztuka Tkacze (Die Weber), opisująca powstanie tkaczy śląskich w 1844, pełen wstrząsającej siły dramat o nędzy tkaczy. Hauptmann był Niemcem urodzenia i Dolnoślązakiem z wyboru. Nazwanie jego imieniem szkoły, w miejscu gdzie stoją ostatnie domy tkaczy śląskich nobilitowałoby tę miejscowość. Niestety miejscowi włodarze, o ograniczonym, plemiennym intelekcie, w pisarzu Hauptmannie nie widzieli wielkiego człowieka, tylko Niemca.
Żegnamy się z Panem Antasem, krótki rekonesans po Chełmskim rynku i jedziemy dalej do
Krzeszowa.
Ostatnio zmieniony 20 gru 2012, 19:52 przez Irel, łącznie zmieniany 4 razy.
Kiedy szereg uzurpacji zdradza zamiar wprowadzenia władzy despotycznej, to słusznym jest odrzucenie takiego rządu.1776r Deklaracja Niepodległości
Drug

Post autor: Drug »

Wstawiłem parę screenshotów do Twojej relacji. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? :)
Awatar użytkownika
Irel
Regionalista
Posty: 2269
Rejestracja: 04 gru 2012, 15:25
Lokalizacja: Jura Północna
Kontakt:

Post autor: Irel »

Według dokumentu z 1243 r. księżna Anna, wdowa po Henryku Pobożnym – bohaterze poległym w bitwie z Mongołami na Legnickim Polu – darowała posiadłość leśną Cressebor czeskim benedyktynom z Opatowic. Lokalizacja tej fundacji wiązała się zapewne z pobliskim Krzeszówkiem. Jednak w 1289 r. benedyktyni zrezygnowali z darowizny na rzecz księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I, który w 1292 r. sprowadził tutaj cystersów z macierzystego Henrykowa. Niezwłoczne spisanie listu fundacyjnego opactwa, które otrzymało wezwanie Łaski NP. Marii (Gratiae Sancte Mariea), wiązało się już z konsekracją pierwszego kościoła wraz z ołtarzem głównym. Opactwo krzeszowskie stało się miejscem pochówku fundatora i kolejnych władców księstwa Świdnicko-jaworskiego.
Bolkowa fundacja utworzyła zrąb dóbr opactwa. Dalsze nabytki to: Chełmsko wraz z sześcioma wsiami (1340 r.); prepozytura z własnym źródłem leczniczym w Cieplicach; wieś Wierzbno koło Świdnicy (1403 r.); zamek w Bolkowie z przynależnymi dobrami (1703 r.). W XVIII w. do krzeszowskiego opactwa należało ponad 40 miejscowości z dwoma miasteczkami: Lubawką i Chełmskiem. Całość dzieliła się na 4 dominia, z największym krzeszowskim, dalej świdnickim, strzegomskim i cieplickim.
Uroczyste położenie kamienia węgielnego w 1296 r. oraz pochówek zmarłego w 1301 r. księcia Bolka I potwierdzają zrealizowanie w tym czasie budowy murowanego kościoła klasztornego, a co najmniej jego chórowej, wschodniej części. Z rokiem1318 wiążą się legendarne, sięgające XIII w. początki cudownego obrazu Krzeszowskiej Madonny. Po śmierci Agnieszki, żony Bolka II, opactwo dzieliło losy księstwa świdnicko-jaworskiego, które od 1392 r. przeszło pod panowanie królów czeskich.
Ruchy religijne na Śląsku w oczywisty sposób wpływały na sytuację w Krzeszowie. Przekazy mówią o znacznych zniszczeniach opactwa w czasie wojen husyckich (1420 r.). W 1426 r. w/g przekazów zginęło tu z rąk husytów 70 mnichów. W roku następnym opat wydał na trzech husytów wyrok śmierci przez spalenie. Okres stagnacji i zagrożenia wyrażał się dobitnie w liczbie zakonników. W 1520 r. było ich tu 60, a w 80 lat później liczba ich spadła do 12. O kryzysie świadczy też samobójstwo opata Michała w 1576 r. W pobliskiej Kamiennej Górze pierwszy duchowny ewangelicki rozpoczął swą działalność w 1581 r.. Bliskie Krzeszowa miasta, jak Świdnica i Kamienna Góra, stają się silnymi ośrodkami ewangelików. Dochodzi do napięć i ekscesów. Profanacja krucyfiksu z Wierzbna w 1616 r. staje się pretekstem do straszenia innowierców karą bożą. Krucyfiksowi po przeniesieniu do opackiego kościoła oddaje się szczególny kult. Przed nim pochowano też zamordowanego przez mieszczan chełmskich w 1620 r. opata Marcina Clave. Rozruchy w Chełmsku wiązały się z trudną sytuacją ekonomiczną i polityczną już na początku wojny 30-letniej. W 1622 r. oddział wojsk kozackich dokonał grabieży i wypędził zakonników.
Odnalezienie 18 grudnia tegoż roku zaginionego od czasu wojen husyckich i ukrytego pod posadzką zakrystii cudownego obrazu Krzeszowkiej Madonny przyczyniło się w szczególny sposób do wznowienia kultu maryjnego i obchodzenie tego dnia jako szczególnego święta. W roku 1623 Szwedzi podpalili klasztor. Zniszczona została biblioteka z cennymi skryptami. W 1643 r. wybuchła epidemia i zakonnicy opuścili opactwo.
Po wojnie kontrreformacja nabiera rozmachu. Złoty okres rozwoju, dobrobytu i świetności Krzeszowa wiąże się z rządami trzech kolejnych opatów. Pierwszy z nich Bernard Rosa sprawujący władzę przez 36 lat (1660-1696), uprzednio przeor Henrykowa, bezwzględny w realizacji swoich planów, zarazem mistyk i mecenas, doceniał rolę sztuki w propagandzie wiary. Jako wikariusz generalny klasztorów cysterskich na Śląsku dążył do reformy życia zakonnego, zabarwionej również wątkiem nacjonalistycznym. W 1667 r. wypędził poza granice dóbr krzeszowskich 1240 innowierców. W 1669 r. założył Bractwo Św. Józefa, które pod koniec jego rządów liczyło 40 tysięcy członków. Zbarokizował kościół opacki, zbudował trzy nowe kościoły pod wezwaniem Św. Józefa – w Chełmsku, Starych Bogaczowicach i w Krzeszowie. W latach 1674-1680 powstała kaplica Loretańska, Kalwaria Krzeszowska i Betlejem z pawilonem na wodzie. Dla Kalwarii wydano modlitewnik pasyjny w którym znalazły się pieśni Angelusa Silesiusa znanego poety i mistyka śląskiego. Opat krzeszowski do dekoracji budowanych kościołów zatrudniał najlepszych artystów. Obok śląskiego Rafaela-Michała Willmanna; w Krzeszowie działał również sławny malarz, pasierb Willmanna, Jan Krzysztof Liszka oraz zdolny rzeźbiarz Jerzy Schrötter.. Następca Rosy – Dominik Geier, czterdziesty opat Krzeszowa (1696-1726), prawem kontrastu okazał się bardziej tolerancyjny wobec ewangelików, pasjonowała go gospodarka. Doprowadził opactwo do dobrobytu, zgromadził znaczne finanse, co miało znaczenia dla przyszłej działalności jego następcy. Warto zaznaczyć, że za jego rządów opactwo nabyło zamek w Bolkowie (1703 r.), a opat, będąc również tajnym radcą cesarskim uporządkował system podatkowy w księstwie świdnicko-jaworskim. Należy tu również wspomnieć o ojcu Aleksandrze Kobylnickim (zmarł w 1722 r.), gorącym wyznawcy i propagatorze kultu maryjnego, który wznowił ruch pątniczy do cudownego obrazu Krzeszowskiej Madonny. Stosunkowo krótki okres rządów opata Innocentego Fritscha (lata 1727-1734), pochodzącego z Otmuchowa, wychowanka kolegium jezuickiego w Nysie, wiąże się ze zdecydowaną i szybką działalnością, pobudzoną zapewne budową sześciu ewangelickich świątyń, nazwanych kościołami Łaski. W tej szczególnej dla śląskich katolików sytuacji opat Fritsch „podjął nieustraszoną decyzję” zburzenia starego, sięgającego średniowiecza założenia krzeszowskiego i zbudowania na jego miejscu nowej świątyni z klasztorem – monumentalnej architektury wykorzystującej wszystkie środki wyrazu sztuki baroku. Kierownictwo robót powierzono klasztornemu budowniczemu Antoniemu Jentschowi. Z Pragi przybył słynny rzeźbiarz Ferdynand Maksymilian Brokoff, po którego śmierci osiadł na stałe w Krzeszowie jego uczeń Antoni Dorasil. Malarstwo monumentalne zrealizował wnuk i uczeń Willmanna – Jerzy Wilhelm Neunhertz. Zajęcie Śląska przez Prusy przerwało prace budowlane. Zaczęła się walka o klasztor i całe opactwo. Trwał okres powolnej dewastacji klasztoru, zamarło życie klasztorne. Po kasacie dóbr klasztornych w 1810 r., klasztor zamieniono na kościoły parafialne, jednak nie poprawiło to jego sytuacji. Dopiero gdy w 1919 r. klasztor objęli benedyktyni z praskiego Emaus proces zniszczeń został zahamowany. W 1924 r. podjęto prace konserwatorskie.
Druga wojna światowa też nie była łaskawa dla klasztoru. Niemcy zarekwirowali klasztor na obóz dla przesiedleńców, który następnie przeznaczono dla żydów, w późniejszych zaś latach przebywali tu jeńcy różnych narodowości, aż do ewakuacja w 1945 r. W czasie wojny klasztor służył jako schowek dla bezcennych dzieł ubiegłych wieków. Zbiory te w 1945 r. przekazano do Biblioteki Jagiellońskiej. Po objęciu władzy przez Polskę w Krzeszowie byli jeszcze niemieccy benedyktyni, których miejsce zajęły w 1946 r. siostry benedyktynki przeniesione tu ze Lwowa. W 1970 r. parafia i obiekty klasztorne na powrót zostały przekazane cystersom przybyłym tu z Wąchocka.
Przez długie i ciężkie lata powojenne prowadzone są aż do dzisiaj, żmudne prace restauracyjne i konserwatorskie. Cenny zespół krzeszowski w pełni zasługuje na wpis na Światową Listę Dziedzictwa Kulturowego (ICOMOS). W 1997 r. papież Jan Paweł II ukoronował obraz Krzeszowskiej Madonny, a w następnym, poopackiemu kościołowi Łaski NMP nadał tytuł i godność Bazyliki Mniejszej pw. Wniebowzięcia NMP.
Kościół opacki – Domus Gratiae Santae Matiae – obecnie jako Bazylika Mniejsza pw. Wniebowzięcia NMP, dominuje nad całym zespołem, który okolony murem klasztornym, z główną bramą od strony zachodniej, zachował, mimo kompletnej przebudowy w dobie baroku, swój dawny, średniowieczny układ przestrzenny. Bez precedensu na Śląsku, miejsce gotyckiej, charakterystycznej dla budownictwa cysterskiego świątyni, zajęła nowa, zbudowana w latach 1728-1235, o dwuwieżowej fasadzie i halowo-emporowej strukturze wnętrza. Bogaty prospekt wspaniałych organów zbudowanych przez Michała Englera (lata 1732-1737) jest dziełem Dorazila.
Cudowny obraz Krzeszowskiej Madonny został umieszczony wówczas w ozdobnej ramie, pod baldachimem na ołtarzu głównym.
Mauzoleum Piastów
Dwa najbogatsze portale uosabiające Nadzieję i Miłość obok ołtarza głównego wiodą do Mauzoleum Piastów zbudowanego fundatorom i dobroczyńcom krzeszowskiego opactwa. Po 370 latach od śmierci ostatniego z nich, Bolka II, pośmiertne szczątki zmarłych książąt (Bolka I, Bernarda, Bolka II) pochowano wówczas wtórnie we wspólnym sarkofagu
pod obeliskowym pomnikiem, a średniowieczne sarkofagi obydwu Bolków, już w zbarokizowanej formie, wraz z ogromnymi urnami, ustawiono z obydwu stron pomnika.
Klasztor
Wraz z budową nowego kościoła zaprojektowano nowy klasztor, którego kubatura przerastała dwukrotnie średniowieczne założenie.. Budowa tego dużego, pięcioskrzydłowego z dwoma dziedzińcami założenia klasztornego niestety nie została ukończona. O jego skali świadczy skrzydło południowe, budowane do roku 1782, już wg klasycyzujących projektów Jana Fellera. W skrzydle tym znalazły się na parterze dwa refektarze (jadalnie), na piętrze biblioteka. Ze średniowiecznego klasztoru zachował się jedynie fragment skrzydła wschodniego.
Kościół Św. Józefa
świątynia zbudowana została w latach 1690-1696 na miejscu parafialnego, gotyckiego kościoła Św. Andrzeja, jako ostatnia z trzech powstałych za rządów opata Rosy pod wezwaniem Św. Józefa – związanych z rozpowszechniającym się kultem tego świętego i Świętej Rodziny – „Świętej Trójcy Stworzonej”. Pierwszy z tych kościołów powstał w Chełmsku (1670-1675), drugi w Starych Bogaczowicach (1685-1689). Pracami również w Krzeszowie kierował opacki budowniczy Marcin Urban, a po zawaleniu się wież budowę ukończył Michał Klein. Zapewne na ukształtowanie świątyni, której wnętrze ukazuje szczególny związek architektury z monumentalnym malarstwem, miał znaczny wpływ Michał Willmann. On to właśnie tutaj wraz z pasierbem Krzysztofem Liszką zrealizował w latach 1693-1698 swój największy cykl malarstwa freskowego.
Kościół został skierowany na północ. Zapewniło to dobre warunki oświetlenia poszczególnych scen całego cyklu malarstwa. Prezbiterium ze źródłem światła przeniesionym do strefy sklepiennej uzyskało wielką powierzchnię ścienną, na której można było rozwinąć niezwykłą, panoramiczną scenę Pokłonu Trzech Króli. Na sklepieniu widnieje niebiańska Gloria Caelestis, z Trójcą Świętą, archaniołami, chórami anielskimi oraz z personifikacjami Czterech Stron Świata. Natomiast na sklepieniu nawy na plafonach ujętych w bogaty ornament roślinny ukazano biblijnych przodków Józefa, Marii i Chrystusa. W kaplicach pod emporami tematem malowideł, są sceny z życia św. Józefa, ujęte wg słów hymnu Miscens gaudia fletibus w Siedmiu Radościach i Siedmiu Smutkach. Nieprzypadkowo sceny radości umieszczono w kaplicach po stronie zachodniej, oświetlonej promieniami słońca wschodzącego, natomiast sceny smutku po stronie wschodniej, do której dociera światło z zachodu. Najprawdopodobniej w scenach: Poszukiwania noclegu w Betlejem, Obrzezania i Nauczania w Świątyni Willmann umieścił swoje autoportrety, odpowiadające kolejnym etapom życia tego wielkiego artysty. Znamienne, iż błękit stanowi tło wszystkich elementów wyposażenia, z bogatą, złoconą ornamentyką. W trzech niszach fasady umieszczono figury Świętej Rodziny.
Po przyjeździe do Krzeszowa parkuję na olbrzymim parkingu przed kompleksem świątyń i przebieram się w długie spodnie (możliwość zwiedzania tego miejsca jest obwarowana wymogiem posiadania odpowiedniego ubioru), a następnie udaję się wraz z żoną do kościołów. W Krzeszowie kapitalnie rozwiązano problem zwiedzania. W Domu Pielgrzyma usytuowanym pomiędzy bazyliką a kościołem św. Józefa, za niewielką opłatą otrzymuje się audioprzewodnik wyposażony w ekran i słuchawki. Audioprzewodnik kieruje zwiedzaniem i wyświetla na ekranie omawiany element, opowiadając jednocześnie o nim. Zwiedzanie trwa około 2 godzin.
https://picasaweb.google.com/1106081755 ... directlink
Wychodzimy z terenu bazyliki na parking, do campera i jedziemy do Karpacza, do kamperportu prowadzonego przez kolegę „fest2” (Wojtek) z forum Camperteamu (adres Karpacz ul. Nad Łomnicą 1C Willa Graża GPS N - 50º 46’ 46,20” E - 15 º45‘ 39,16”). Po przejeździe na miejsce, parkuję campera i idę zrobić zakupy. Żona w tym czasie gotuje obiad. Po posiłku otrzymujemy zaproszenie od Wojtka i jego żony Grażyny (pozdrowienia dla obojga) na drinka (niejednego) przy którym toczymy długie rozmowy na tematy różne. Później toaleta i idziemy spać, gdyż rano wychodzimy w góry.

[ Dodano: 2012-12-20, 19:58 ]
Niedziela 29.06.2012
Po śniadaniu bierzemy plecaki i idziemy do początkowej stacji kolejki linowej w Białym Jarze, skąd zielonym szlakiem „Droga Bronisława Czecha” dochodzimy do Głównego Szlaku Sudeckiego im. M. Orłowicza (szlak czerwony). Pogoda jest niepewna. Jest bardzo parno i zanosi się na burzę. Zarządzam odwrót niebieskim szlakiem do Karpacza Górnego. Wychodzimy obok Kościoła Wang, spacerujemy chwilę po Karpaczu i stamtąd wracamy do campera.
https://picasaweb.google.com/1106081755 ... directlink
Byłem tutaj już kilka razy i dlatego osobom chcących przyjechać do Karpacza mogę (oprócz górskich wędrówek) polecić tutejsze atrakcje turystyczne :
Kościółek Wang w Karpaczu Górnym
Drewniany, jedyny poza Norwegią kościół Wang zbudowany na przełomie XII i XIIIw. w południowej Norwegii, w miejscowości Vang, położonej nad jeziorem Vang. Stąd wywodzi się jego nazwa. Stanowi największą atrakcję Karpacza. Jego architektura łączy elementy sztuki romańskiej z ludową nordycką. Świątynia Wang jest nie tylko cennym zabytkiem, ale przede wszystkim Domem Bożym, w którym zbierają się na nabożeństwach wierni Kościóła ewangelicko - augsburskiego (luterańskiego). Na przykościelnym cmentarzu pochowany jest Henryk Tomaszewski założyciel Teatru Pantomimy Wrocławskiej.
Muzeum Zabawek
Muzeum Zabawek w Karpaczu postało w dniu 28 lutego 1995 roku. Muzeum powstało na bazie kolekcji zabawek Pana Henryka Tomaszewskiego, który uznawany jest za wybitnego artystę oraz założyciela Teatru Pantomimy Wrocławskiej. Bajeczna scenografia form zabawkarskich, lalki w różnych sytuacjach z dnia codziennego oraz miniatury ich domków to tylko niektóre z atrakcji czekające na odwiedzających. Muzeum mieści się obecnie w odrestaurowanym budynku dawnego dworca kolejowego.
Letni Tor saneczkowy "Kolorowa"
To jedna atrakcji znajdujących się w Karpaczu cieszących się ogromną popularnością. Dreszczyk emocji sprawia, że coraz większe rzesze turystów korzystają z przyjemnością z jazdy na sankach zarówno zimą jak i latem.
Wózki mogą osiągnąć prędkość 30 - 35 km/h i mogą nimi zjeżdżać jedna lub dwie osoby. Wózki wyposażone są w hamulce odśrodkowy oraz ręczny, które pozwalają dowolnie regulować szybkość zjazdu.
Długość podjazdu 370m
Długość zjazdu 1060m,
2 tunele (18 i 6 m),
Wiraż ślimakowy 560 o,
14 wiraży, 3 uskoki,
2 oczka wodne.
Zapora na Łomnicy
Korzenie obiektu sięgają początków XX wiek. Zapora na Łomnicy powstała po serii katastrofalnych ulew i powodzi. Tworzy niewielkie jeziorko zaporowe, zaś koroną zapory poprowadzony jest szlak turystyczny.
Park linowy
Park Linowy zlokalizowany jest na terenie parku miejskiego obok Muzeum Sportu i składa się z 14 stanowisk zawieszonych od 3 do 5 m nad ziemią. Śmiałkowie mają do pokonania różnego rodzaju mosty, kładki, belki, siatki oraz tzw. tyrolkę czyli zjazd na linie.
Park linowy to miejsce dla żądnych wrażeń i emocji, gdzie adrenalina sięga zenitu
Dostępny jest dla dorosłych i dzieci, które ukończyły 8 rok.
Krucze Skały
Krucze Skały zaliczane są do najpopularniejszej grupy skalnej Karpacza znajdującej się pomiędzy Osiedlem Skalnym a Wilczą Porębą. Zbudowane są z jasnego granitognejsu i osiągają wysokość 25 m. Skały te oblegane są przez amatorów wspinaczki skałkowej oraz zbieraczy minerałów, którzy przy odrobinie szczęścia znajdą tutaj gniazda pegmatytów z turmalinami i korundami. Z ich górnej części rozpościera się przepiękny widok na Karkonosze i Śnieżkę.
Dziki Wodospad
Do jednych z niezwykłych miejsc Karpacza możemy zaliczyć uroczy zakątek położony w pobliżu dolnej stacji kolei linowej na Kopę "Dziki Wodospad". Wodospad ten powstał na skutek spiętrzenia wód rzeki Łomnicy. Spadająca z kilkumetrowej wysokości zimna górska woda stanowi naturalny orzeźwiający prysznic zapewniający ochłodę w letnie dni.
Schronisko Samotnia
Nad Małym Stawem stoi wybudowane w stylu górskiej chaty schronisko Samotnia, noszące imię wieloletniego kierownika Waldemara Siemiaszki.
Western City
Położone między Karpaczem a Ścięgnami pozwala odwiedzającym na przeniesienie się do czasów amerykańskiego Dzikiego Zachodu. Na terenie 5 ha znajduje się 12 drewnianych budynków tj.: "Chata Traperska", "Biuro Szeryfa" z więzieniem, "Sklep Kolonialny", "Bank", "Kuźnia", "Saloon", w tym są trzy restauracje.
Można zobaczyć prawdziwego szeryfa, a przy odrobinie szczęścia turysta będzie świadkiem widowiska "Napad na bank" lub "Najazd Indian"
Poniedziałek 30.06.2012
Żegnamy się z Wojtkiem i wyruszamy do Cieplic na camping „Słoneczna Polana” (Jelenia Góra ul. Rataja 9). Po przyjeździe na miejsce, ustawiam campera, melduję się w recepcji i płace za dobę pobytu (220V, camper, 2 osoby-50zł). Potem zakupy w znajdującym się w pobliżu markecie i wyjście do uzdrowiska Cieplice. Idąc do centrum uzdrowiska przechodzimy obok odrestaurowanego Kościoła św. Jana Chrzciciela. Kościół wraz z zespołem poklasztornym wzniesiony został w latach 1712 - 1714 przez zakon cystersów. Barokowy kościół w ołtarzu głównym posiada obraz Michała Willmanna, zwanego śląskim Rafaelem.
Najpierw idziemy głównym deptakiem uzdrowiska obok Pałacu Schaffgotschów należącego do niegdyś jednego z najznamienitszych rodów śląskich. Pałac wybudowano w latach 1784 - 88 ( obecnie mieści się w nim filia Politechniki Wrocławskiej). Na końcu deptaka dochodzimy do ewangielickiego Kościoła Zbawiciela wzniesionego w latach 1774-77.
Kości niestety jest zamknięty. Wracamy i za pałacem Schaffgotschów wchodzimy do zrewitalizowanego w ubiegłym roku Parku Zdrojowego, a następnie do znajdującego się dalej Parku Norweskiego.
Park Norweski właściwie sąsiaduje z Parkiem Zdrojowym w Cieplicach. Rozdziela je tylko rzeka Wrzosówka, a łączy most spinający oba brzegi. Park założony na początku XX wieku przez właściciela fabryki maszyn papierniczych Eugena Füllnera, oddzielał zakład produkcyjny od osiedla domów pracowników. Obecna nazwa pochodzi od pawilonu wybudowanego na wzór restauracji w Oslo. Ozdobą parku jest staw z kamiennym mostkiem, nad którym usytuowany jest Pawilon Norweski, w którym obecnie mieści się Muzeum Przyrodnicze. Wracamy na camping i jemy obiad. Po objedzie, autobusem linii 7, jedziemy 4 przystanki do Sobieszowa skąd wyruszamy na zamek Chojnik.
Istnieją hipotezy, że pierwszym założeniem obronnym na górze Chojnik był gród plemienia Bobrzan. Na pewno w drugiej połowie XIII wieku Bolesław Łysy-Rogatka wzniósł tu dwór myśliwski o cechach obronnych, który pod koniec XIII wieku rozbudował Bolko I Surowy. Kiedy do władzy w księstwie świdnicko-jaworskim doszedł Bolko II, stworzył potężne mocarstwo, które w czasie swojego panowania umocnił wieloma zamkami. Za jego czasów, prawdopodobnie około 1355 roku, wzniesiono również zamek na Chojniku zastępując wcześniejszy dwór. Na skalistym szczycie opadającym od południa pionową ścianą powstała kamienna twierdza, choć niewielkich rozmiarów to przez swoje położenie niezwykle trudna do zdobycia.
Po śmierci Bolka II wdowa po nim księżna Agnieszka oddała zamek w 1392 roku późniejszemu protoplaście potężnego śląskiego rodu - Gotsche Schoffowi. Zamek pozostał z krótką przerwą w rękach Schaffgotschów do końca swojego istnienia. Podczas wojen husyckich Schaffgotschowie, mając oparcie w tej niedostępnej twierdzy, łupili podążających szlakiem handlowym kupców oraz okoliczną ludność. Jeszcze w XV wieku warownia została mocno rozbudowana. Zamek nigdy nie posiadał studni, a wodę gromadzono w skalnych cysternach, najpierw na zamku górnym, potem kolejna znalazła się na terenie zamku dolnego. W pierwszej połowie XVI wieku dokonano kolejnej rozbudowy. Powstał wtedy otoczony murami trzeci dziedziniec przylegający do zachodniego muru zamku dolnego. Północną część nowego terenu zajmowało mieszkanie komendanta zamku, na nowym dziedzińcu postawiono również stajnie, a w północnym narożniku była wieża z lochem głodowym. W nowej części znalazła się kolejna cysterna na wodę. Prawdopodobnie podczas tej rozbudowy zwieńczono wszystkie mury zamkowe renesansową attyką w kształcie półkoli. W 1560 roku od strony północnej dobudowano obszerną basteję. Wojna trzydziestoletnia spowodowała, że zamek umocniono od strony najłatwiejszego dostępu fortyfikacjami i dodatkową bramą wjazdową. Kiedy w 1634 roku ścięto Jana Ulryka von Schaffgotscha, zamek został skonfiskowany przez cesarza, jednak w 1649 roku zwrócono go poprzednim właścicielom. Nie przenieśli oni tu swojej stałej siedziby. Gdy 31 sierpnia 1675 roku zamek spłonął od uderzenia pioruna nie podjęto się już odbudowy. Opuszczona warownia popadła w ruinę.
1822 roku utworzono tu odwiedzane chętnie przez turystów-kuracjuszy schronisko, które funkcjonuje do dziś. Legenda głosi, że mieszkała tu księżniczka Kunegunda, córka właściciela zamku. Jej kaprysem było, żeby kandydat na męża, objechał konno w pełnej zbroi zamkowe mury. Długo nikomu się to nie udawało, a kolejni śmiałkowie ginęli spadając w przepaść. Pewnego razu przybył na zamek rycerz z Krakowa, który dokonał tego karkołomnego wyczynu, kiedy jednak oczarowana księżniczka ofiarowała mu swoją rękę - odrzucił jej starania i odjechał. Poniżona i niechciana panna rzuciła się w przepaść z murów, z których spadali śmiałkowie wysyłani przez nią na śmierć. Do dziś podobno można zobaczyć ducha jednego z rycerzy, który konno objeżdża zamkowe mury w księżycowe noce.
W zamku znajduje się punk widokowy, do którego idzie się drewnianymi krużgankami przyczepionymi ma dość dużej wysokości do murów zamku. Po zwiedzeniu zamku autobusem wracamy na camping.
https://picasaweb.google.com/1106081755 ... directlink
Wtorek 01.07.2012
Budzimy się niewyspani. Całą noc trwała burza, przechodząca czasami w nawałnicę. Nad ranem się uspokaja, ale ciągle pada. Temperatura spadła do 18º C. Po śniadaniu, klaruję campera i udajemy się w kierunku domu. Ponieważ nigdzie mi się nie spieszy, omijam autostradę A-4 i przez Wrocław, Brzeg, Opole, Lubliniec dojeżdżam do domu. Od Opola temperatura powietrza rośnie, tak że gdy przyjeżdżam do Myszkowa, na termometrze jest już 30º C, czyli upał zwalający z nóg. Okazuje się, że mieliśmy dużo szczęścia wyjeżdżając z Jeleniej Góry we wtorek. W czwartkowych telewizyjnych wiadomościach podano, że nawałnice jakie przeszły nad Dolnym Śląskiem poczyniły olbrzymie szkody, niszcząc drogi i infrastrukturę drogową w tym wszystkie 6 mostów w Jeleniej Górze.
Podsumowanie
Przejechaliśmy 880km i na całą eskapadę wydaliśmy 1500zł (1000 zł –wyżywienie, bilety wstępu, campingi, parkingi + 500 zł paliwo).
Moja trasa zwiedzania atrakcji Dolnego Śląska: http://goo.gl/maps/96qB
Kiedy szereg uzurpacji zdradza zamiar wprowadzenia władzy despotycznej, to słusznym jest odrzucenie takiego rządu.1776r Deklaracja Niepodległości
Awatar użytkownika
camper20
Forumowicz
Posty: 406
Rejestracja: 24 mar 2013, 14:04
Lokalizacja: Kalety

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: camper20 »

Super,my częściowo zwiedzilismy Dolny Sląsk,byla to Swidnica ,Walim ,Glogow Kudowa i przylegle. :super:
Awatar użytkownika
Jacek
Karawanier
Posty: 834
Rejestracja: 03 gru 2012, 21:32
Lokalizacja: Mam tak samo jak Ty
Kontakt:

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Jacek »

Taki lekutki offtopic, ale za bardzo nie odbiegający od rzeczy: Nie wiem, czy ktoś z Was lubi i czyta książki Fantasy, ja nieskromnie mogę powiedzieć że czytam. I teraz ad rem - W trylogii "Narrenturm" Andrzeja Sapkowskiego świetnie w główny nurt zdarzeń wpisana jest historia Dolnego Śląska i powstań Husyckich. Świetnie się czyta, polecam gorąco.
Najciekawsze jest za widnokręgiem
Awatar użytkownika
Camptramp
Forumowicz
Posty: 164
Rejestracja: 27 sty 2013, 16:35
Lokalizacja: Celestynów (WOT)

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Camptramp »

Jacek mam audiobooka, który czeka na przeczytanie, obecnie pożyczony, bo ja "czytam" coś innego. Dzięki za polecenie.
Pozdrawiamy Was
Zapraszamy do nas na bloga ;)
Awatar użytkownika
camper20
Forumowicz
Posty: 406
Rejestracja: 24 mar 2013, 14:04
Lokalizacja: Kalety

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: camper20 »

Ja osobiscie z polskiego miałę minus/odjąć,najlepiej wychodzi mi czytanie ogłoszen,kupie sprzedam itp. :niewiem:
Awatar użytkownika
Jacek
Karawanier
Posty: 834
Rejestracja: 03 gru 2012, 21:32
Lokalizacja: Mam tak samo jak Ty
Kontakt:

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Jacek »

Camptramp pisze:Jacek mam audiobooka, który czeka na przeczytanie, obecnie pożyczony, bo ja "czytam" coś innego. Dzięki za polecenie.
Audiobooka też mam. Pierwsze dwa tomy, bo na razie tylko dwa wyszły. Jest świetnie zrobiony, to nie czytanie, tylko prawdziwe słuchowisko z setką aktorów i muzyką. Już dwa razy słuchałem. Henryk Talar w roli Szarleja nie do pobicia. Samson Miodek, klasa sama w sobie. Polecam tak samo jak książkę.
Najciekawsze jest za widnokręgiem
Awatar użytkownika
Brat
Karawanier
Posty: 383
Rejestracja: 15 mar 2013, 11:34
Lokalizacja: San Escobar

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Brat »

Dopiero teraz przeczytałem relację Teurgusa. Znakomita - dziękuję !
Marian
Awatar użytkownika
Ciok
Old Traveler
Posty: 576
Rejestracja: 07 lut 2014, 10:54
Imieniny: 0- 0- 0
Lokalizacja: Mazowsze

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Ciok »

Ja cie ... ale tekstu. Toć to prawdziwa literatura podróżnicza... :witaj 1: 35as :szok:
„poznaj swój kraj, ojczyźnie służ” - Mazowsze jest piękne, otwórz oczy.
Karawanierzy Mazowieccy - sekcja moto
Awatar użytkownika
Janek i Monika
Forumowicz
Posty: 74
Rejestracja: 16 sty 2019, 11:27
Imieniny: 0- 0- 0

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Janek i Monika »

To raczej "wiekowa" relacja, ale nadal robi wrażenie.
Wielu najgorszych czynów na świecie dokonują ludzie,
którzy wierzą, szczerze wierzą, że robią to, co najlepsze;
zwłaszcza kiedy w sprawę wmieszany jest jakiś bóg.
T Pratchett
Awatar użytkownika
Jasminum
Forumowicz
Posty: 301
Rejestracja: 21 kwie 2014, 17:05
Lokalizacja: Sochaczew

Re: Dolny Śląsk znany i mniej znany- podróż kamperem

Post autor: Jasminum »

Stare ale jare :hurra:
Kobiety powinny trzymać się razem
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dolny Śląsk”