Do Białowieży dojechaliśmy wieczorem. Musieliśmy znaleźć jakąś miejscówkę, bo rano wybieraliśmy się na Białoruś. Znalazłem utwardzony placyk naprzeciw kempingu „U Michała” (GPS 52°41'36.0"N 23°49'50.7"E, 52.693336, 23.830755), należący zresztą do tego kempingu. Za postój tj. nocleg oraz kilka godzin dopołudniowych stania tam, zapłaciłem 20 PLN. Nie chciałem szukać czegoś innego, bo z tego miejsca mieliśmy tylko 4km tj. do przejścia granicznego pieszo- rowerowego Białowieża- Pererow. Niezorientowanych informuję, że od dwu lat na Białoruś można wjeżdżać bez wizy. Dotyczy to trzech stref: Grodno i Kanał Augustowski, Brześć i cała Puszcza Białowieska, Mińsk i cała Białoruś. Informacje o niezbędnych dokumentach i formalnościach, jakie należy dopełnić przed przekroczeniem granicy, można znaleźć na https://bezviz.by/pl/ lub https://www.fly4free.pl/jak-wjechac-na- ... ie-wiecej/
Przepustki niezbędne do przekroczenia białoruskiej granicy załatwiłem przez Internet dwa tygodnie przed wyjazdem. Niestety zapomniałem o obowiązkowym ubezpieczeniu, co kosztowało mnie nieco zachodu, ale tym będzie trochę później. Po spokojnie spędzonej nocy i zjedzeniu śniadania, wsiedliśmy na rowery, aby po przekroczeniu granicy białoruskiej odwiedzić Wioskę Dziadka Mroza. Przed wyruszeniem w trasę zachmurzyło się i zaczął padać deszcz. Postanowiliśmy jednak jechać dalej. Przejście graniczne Białowieża- Pererow jest sennym miejscem, gdzie funkcjonariusze celni oraz graniczni po polskiej i białoruskiej stronie nudzą się jednakowo. Przechodzenie wschodniej granicy to swojego rodzaju loteria, bo nigdy nie wiadomo z powodu braku jakiego papierka niedane nam będzie przekroczyć granicy. W naszym przypadku przeszkodą do wjechania na Białoruś okazał się brak, „strachowki” czyli ubezpieczenia. Byliśmy już po pełnej odprawie po polskiej stronie i częściowej odprawie po stronie białoruskiej, z pieczęciami wbitymi do paszportów. Niestety białoruski funkcjonariusz graniczny zawrócił nas i wbił do paszportu pieczęć „anulirowano”. Wróciliśmy, zatem do Białowieży gdzie w siedzibie Informacji Turystycznej zakupiliśmy 2 szt. ubezpieczenia ( 2 x 13 PLN) i wróciliśmy na granicę. Teraz przekroczenie granicy przebiegło bezproblemowo i wreszcie znaleźliśmy się w białoruskiej części Puszczy Białowieskiej. Po co opisuję wszystko tak szczegółowo? Ano po to, żeby uświadomić eurosceptykom i wszystkim, którzy dążą do tego aby wywalono nas z unii, jak będą wyglądały nasze zagraniczne podróże, oczywiście pod warunkiem że dostaniemy paszporty i wizy. Naszym celem była największa atrakcja białoruskiej części puszczy, czyli Siedziba Dziadka Mroza. Stworzona została w 2003 roku, a pomysłodawcą miał być sam Aleksandr Łukaszenka! Jego portret wisi dziś nad biurkiem w gabinecie Dziadka Mroza. Dziadek Mróz urzęduje tu przez cały rok. Zimą wita gości w długim, czerwonym płaszczu i czapie z pomponem. Latem ma lżejszy strój. Ale po brodzie łatwo poznać, z kim mamy do czynienia. Przez dwanaście lat przyjechało tu 1,2 mln osób z 95 państw świata. Czyli 100 tys. rocznie! Całość tworzy swoisty białoruski Disneyland w samym środku lasu.
Przejście graniczne Białowieża- Pererow


W drodze do Dziadka Mroza



Restauracja, w której kupuje się bilety

Brama wjazdowa do siedziby Dziadka Mroza

Dom Dziadka Mroza

Dziadek Mróz przed swoim domem


Domek Śnieżki

Magiczna pasieka

Królewna Żabka

Polana 12 miesięcy


Choinka Spełnionych Życzeń

Pracownia Matuli Zimy

Zaczarowany Kogut

Most Życzeń

Grupa turystów prowadzona przez Śnieżynkę ( Snierguroczkę)

Skarbnica, w której odwiedzający otrzymują pamiątkowe pierniki


Krasnoludki i Królewna Śnieżka


Powrotne przekraczanie granicy odbyło się już bez przygód. Późnym popołudniem wyruszyliśmy w dalszą drogę, która skierowała nas do Kleszczeli , miasta założonego z rozkazu króla Zygmunta I Starego przez kanclerza i wojewodę wileńskiego Mikołaja Radziwiłła, gdzie pozostaliśmy na nocleg. Kampera zaparkowałem na cichym parkingu na tyłach Cerkwi Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy, ul. 1 Maja - ładnej parafialnej cerkwi prawosławnej z około 1870 roku.



Po zjedzeniu kolacji poszliśmy obejrzeć zabytki tej historycznej miejscowości. Najpierw poszliśmy zobaczyć, leżącą w pobliżu miejsca naszego noclegu, Cerkiew Św. Mikołaja z 1709 roku - drewnianą, niewielką cerkiew będącą pierwotnie dzwonnicą unicką.

Zobaczyliśmy również Kościół Św. Zygmunta Burgundzkiego- świątynię rzymskokatolicką z lat 1907-10



Zabytkowy drewniany dworzec z około 1900 roku. Zespół dworca kolejowego zbudowany został przez władze carskie pod koniec XIX wieku w modnym wówczas stylu "szwajcarskim”. Jeszcze do niedawna - mimo "słusznego wieku” - dworzec pełnił swą pierwotną funkcję. Według podań mieszkańców podczas oczekiwania kolejnego pociągu w niewyjaśnionych okolicznościach na dworcu zginęła młoda dziewczyna a jej dusza po dziś dzień błąka się po starym budynku, czasami usłyszeć można jej nawoływania. Należy pamiętać, że budynek dworca jest unikatem na tych terenach i zwrócić szczególną uwagę na jego formę architektoniczną. Z przykrością muszę stwierdzić, że ten kiedyś piękny dworzec jest obecnie w stanie tragicznym i prawdopodobnie nie da się go uratować.

W drodze powrotnej do miejsca postoju naszego mobilnego domu, odwiedziliśmy jeszcze, znajdujący się w centrum miejscowości, pomnik króla Zygmunta Starego założyciela miasta.

Po tym ciekawym spacerze poszliśmy spać, aby jutro dalej podążać na południe i odwiedzać coraz to nowe ciekawe miejsca.
Ciąg dalszy nastąpi ( mam nadzieję).
Tutaj dalsza część relacji - cz. 5